Zdaniem Marcina Kędzierskiego zajęcie zaporoskiej elektrowni atomowej to kolejna okazja do wzbudzenia postrachu wśród państw Zachodu. Jak usłyszał reporter Radia Kraków, panika nie jest jednak wskazana, bo chmura radiacyjna dotknęłaby przede wszystkim znajdujące się w pobliżu rosyjskie miasta.
Po drugie kryzys atomowy byłby sprzeczny z planem Putina. "Nie zapominajmy, że Władimir Putin chce pokonać Ukrainę, ale nie zniszczyć. On chce zachować kontrolę nad tym państwem. Do tego będzie mu potrzebna energia. W jego interesie nie jest niszczenie infrastruktury krytycznej, bo prędzej czy później chciałby przejąć kontrolę nad tym państwem, a bez energii elektrycznej będzie to szalenie trudne" - mówi Kędzierski.
Szalenie trudne, a nawet niemożliwe. Fizycy mówią natomiast o zdecydowanie lepszej technologii i uspokajają: groźba takiego wybuchu, jaki pamiętamy z Czarnobyla, jest o wiele, wiele mniejsza.
Zdaniem doktora Kędzierskiego, jeśli świat Zachodu chciałby jeszcze mocniej uderzyć w Putina i rosyjską gospodarkę, musiałby podjąć decyzję o wstrzymaniu importu surowców energetycznych. Sankcje nie objęły jeszcze sprzedaży ropy i gazu ziemnego.