Od ponad roku mieszkańcy wsi Masłomiąca w gminie Michałowice walczą o uratowanie stawów, które kiedyś były malowniczym zakątkiem i zielonym sercem wsi, a dziś wyglądają, jak składowisko odpadów budowlanych. Skarżą się, że gruz nadal jest tam zwożony - wszędzie jest błoto, kurz; koparki i ciężarówki ciągle jeżdżą przez wieś.

We wsi Masłomiąca trwa spór z właścicielem cennych przyrodniczo stawów. Jest stanowisko Wód Polskich w tej sprawie We wsi Masłomiąca trwa spór z właścicielem cennych przyrodniczo stawów. Jest stanowisko Wód Polskich w tej sprawie

Wojewoda: "To porażka służb"

Stawy mają prywatnego właściciela, który zwozi tam odpady. W połowie ubiegłego roku Wody Polskie kazały mu przywrócić teren do stanu pierwotnego – miał to zrobić do końca roku. W przeciwnym razie groziła mu kara w wysokości miliona złotych. Kary jednak nie było, odpady dalej są wyrzucane. Mieszkańcy prosili o interwencję wojewodę małopolskiego, Wody Polskie i Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Mówią:

Nie zrobiono nic. Kilka dni przed wizytą przedstawiciela Wód Polskich wyrównano ziemię, którą wcześniej zwieziono; niestety, zaraz potem pojawiły się kolejne ciężarówki z odpadami.

Byliśmy pełni nadziei, że władze pomogą nam odzyskać stawy. Dziś są one w katastrofalnym stanie.

Teren jest piękny, mogliśmy tu mieć strefę wypoczynku.

Parę miesięcy temu Krzysztof Jan Klęczar, wojewoda małopolski, zorganizował w tej sprawie zebranie z podległymi mu służbami. Zobowiązał je wtedy do interwencji i powstrzymania dewastacji terenu. Ponieważ nie było żadnych efektów, wojewoda zamierza ponownie zająć się sprawą. Służby mają go informować o działaniach, jakie podjęły.

Jeżeli jest łamane prawo, a wiele wskazuje na to, że tak, to trzeba to powstrzymać. Stawy muszą być przywrócone do takiego stanu, w jakim powinny być zgodnie z dokumentacją wodno-prawną. A osoba, która zawiniła, musi być ukarana

- mówi wojewoda.

Dodaje też, że brak odpowiednich działań jest „porażką służb”. Chce też zorganizować spotkanie z mieszkańcami Masłomiącej.

Dyrektorowi jest przykro

Wojciech Kozak, dyrektor krakowskiego oddziału Wód Polskich, tłumaczy, że właściciel zwleka z uporządkowaniem terenu, bo... czeka na decyzję konserwatora zabytków o wpisaniu stawów do rejestru zabytków.

Artykuł z 23 lipca 2003 roku z Dziennika Ustaw niestety pozwala właścicielowi nie dokonywać żadnej naprawy ponieważ nie ma decyzji konserwatora zabytków co do tego obiektu

- mówi Kozak.

A co z milionową karą? Kozak twierdzi, że blokuje go prawo:

Wolę uniknąć procedury nakładania kary, ponieważ będzie podważona z co najmniej kilku paragrafów. Dziś to niemożliwe, co mi sprawia wielką przykrość.

Dyrektor Kozak uważa działania wojewódzkiej konserwator zabytków za zbyt powolne - dopóki WZK nie wyda decyzji, Wody Polskie mają związane ręce.

Czekamy więc na ostateczną decyzję konserwatora

- dodaje Kozak.

Właściciel: "Nie wtrącam się w prywatne sprawy mieszkańców

Urząd wojewódzkiego konserwatora zabytków prowadzi postępowanie w sprawie wpisania stawów w Masłomiącej do rejestru zabytków od ubiegłego roku. Wysłaliśmy maila z pytaniem, kiedy decyzja w tej sprawie zapadnie. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Zwróciliśmy się do właściciela stawów, Tomasza Niedziółki, z prośbą o komentarz. Odpowiedział, że nie wtrąca się w prywatne sprawy mieszkańców i tego samego wymaga od nich. "Na moich stawach mam porządek" – przekonuje.