Jak przekazuje Adam Bartosz z Komitetu, jeszcze trochę ich zostało, dlatego planowane są kolejne prace.

- Pewnie ruszymy na wiosnę, jak troszkę obeschnie ziemia. Myślę, że jeszcze około 400 macew będzie można odsłonić. Ponieważ w tej pierwszej fazie cmentarz był jeszcze bardzo nieuporządkowany, niektóre wielkie macewy były zakopane czy też leżały zarośnięte pismem do ziemi. Teraz będziemy poszukiwać już tych ostatków. To będzie już koniec, dlatego teraz bardzo dokładnie staramy się szukać i odgrzebywać macewy w liściach - mówi.

Prace jednak nie będą łatwe, bo macewy są w różnym stanie. Części z nich w ogóle nie da się zinwentaryzować, bo albo napis już odpadł, albo są niekompletne czy uszkodzone.

- Te, które są np. na granitowych płytach, są właściwie wieczne. Myślę, że za 1000 lat też je się odczyta. Gorzej z tymi, które są na nagrobkach piaskowcowych. To jest materiał, który z czasem się kruszy. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że wielokrotnie jestem świadkiem tego, jak moja fotografia jest zrobiona w ostatnim momencie, bo za kilka dni czy tygodni ten napis zupełnie odpada i nikt więcej nie jest go w stanie odczytać - dodaje Adam Bartosz.

Po odczytaniu macewy i zrobieniu fotografii, dane z nagrobka trafiają do internetowej bazy. Dzięki temu rodziny żydowskie z całego świata mogą odnaleźć miejsce pochówku swoich przodków.