750 milionów złotych dziury budżetowej. Przeciętnego mieszkańca Krakowa ta kwota przeraża, ale czy to rzeczywiście dużo w kontekście budżetu Krakowa?
Miałem okazję już kiedyś o tym mówić, że planowany deficyt budżetowy nie jest sam w sobie problemem.
Z jednej strony musimy wiedzieć, na co te środki finansowe są przeznaczone. Jeśli przejadamy pieniądze, których nie mamy, to mamy kłopot. To po pierwsze. Po drugie, to kwestia wizji bardziej długookresowej, bo funkcjonujemy w dwóch porządkach.
Jeden porządek to jest planowanie rozwoju w dłuższej perspektywie, takie planowanie strategiczne, a budżety mamy roczne. W związku z tym ta perspektywa roczna operacyjna i perspektywa wieloletnia strategiczna gdzieś się ze sobą przecinają.
Wszyscy mówią, że jest to budżet trudny. Niektórzy radni opozycyjni mówią, że budżet kontynuacji. Prezydent Miszalski z kolei mówi, że bardziej skłaniamy się ku mniejszym zadaniom dzielnicowym. 10 procent z tych blisko 9 miliardów złotych idzie na inwestycje, ale tych nowych inwestycji jest jedna dziesiąta z tych 10 procent. To są małe zadania, m.in. budowa szkoły w Czyżynach, Górce Narodowej, na Klinach. Planowana jest także budowa bloków, domów wielorodzinnych. Nie ma tam dużych strategicznych zadań.
Zacznijmy od początku. Po pierwsze, duże strategiczne inwestycje były budowane przez wiele lat przez wiele samorządów w Polsce w czasie, kiedy mieliśmy do czynienia z relatywnie łatwą możliwością sięgania po zewnętrzne środki finansowe. Pieniądze unijne od 2007 do 2013, 2014, 2020 roku szerokim strumieniem szły do samorządów. Te budowały za to drogi, chodniki, szkoły, oczyszczalnię ścieków. Bardzo dobrze wyspecjalizowały się w sięganiu po te środki. To się skończyło skończył, trzeba sobie to jasno powiedzieć. To jest pierwsza rzecz.
Druga rzecz to jest kwestia koniunktury gospodarczej w ogóle światowej. Myśmy z ekonomii obfitości przeszli w kierunku ekonomii niedoborów i kryzysów. Mówimy, że to jest budżet na trudne czasy, bo mamy do czynienia z trudnymi czasami w wielu wymiarach. To jest taki okres przejściowy, który powoduje chęć myślenia bardziej defensywnego.
Poza tym budżet jest roczny. Nie da się w każdym rocznym budżecie przewidywać wielkich inwestycji. Tak na marginesie, naprawdę wielkie inwestycje nie są budowane ze środków własnych samorządu, tylko to jest też kwestia pewnego montażu finansowego, pewnych aliansów, które się buduje po to, żeby takie inwestycje tworzyć.
Uważam, że ten budżet jest racjonalny w tych trudnych czasach. Wszystkie samorządy bez wyjątku będą przeżywać teraz pewne trudności, nie tylko spowodowane kryzysem, ale też zmianą modelu finansowania samorządów. Samorządom są dokładane kolejne zadania, niekoniecznie idą za tym adekwatne środki finansowe. Zwracam uwagę, że prawie 40 proc. całego budżetu to jest kwestia oświaty, utrzymywania samorządowych przedszkoli, szkół podstawowych, szkół zawodowych, szkół średnich. To są potężne kwoty.
Czy możemy coś z tym zrobić, na przykład z edukacją? 3,5 miliarda złotych, tyle kosztuje Kraków edukacja.
Jeżeli rozmawiamy o edukacji, o oświacie w samorządach, to wymaga to zmian systemowych. To nie jest problem Krakowa, to jest problem wszystkich samorządów w Polsce. Te problemy są różne, bo część gmin się wyludnia i szkoły stoją puste, albo jak w przypadku Krakowa mamy do czynienia z napływem ludzi i potrzebą budowania kolejnych szkół.
Natomiast to nie jest tylko kwestia szkół, ale w ogóle tego zadania, które jest skrajnie nierentowne i obciąża inne zadania. To jest zmniejszenie istoty subwencji na rzecz tak zwanych dochodów własnych, czyli szczególnie z PIT-u i z CIT-u. Akurat Kraków na tym skorzystał, ale wiele samorządów pewnie się obawia tego, że nie będą w stanie wygenerować dochodów własnych pokrywających subwencje.
Natomiast samorządy z pewnością oczekują rozwiązań w obszarze finansowania oświaty, bo bez tego samorządy będą ubezwłasnowolnione w tym sensie, że nie będzie ich stać na inne zadania, bo znaczną część budżetu pochłania edukacja.
Kilka miesięcy temu prezydent Tarnowa Jakub Kwaśny mówił nawet o tym, żeby wstrzymać inwestycje na dwa lata w Tarnowie, żeby miasto zyskało oddech. Czy podobnie może być w Krakowie? Czy w ogóle politycy się na to zgodzą?
To nie jest tak, że Kraków wstrzymał inwestycje, bo sami mówiliśmy na początku, że na inwestycje przeznaczane jest prawie miliard złotych.
Zakładam, że dużą sztandarową inwestycją, do której Kraków się przygotowuje, jest metro. Nie da się metra wybudować z własnych pieniędzy. Do takiej inwestycji trzeba się przygotować i nie da się jej wybudować samodzielnie. Tutaj trzeba zbudować pewne pewne partnerstwa, montaż finansowy zrealizować.
Oceniam budżet miasta Krakowa jako budżet racjonalny na trudne czasy, ale też na miarę potrzeb w tym sensie i w tym rozumieniu, że nie co roku trzeba budować wielkie inwestycje.
Mówi się o tym, że pierwsza linia metra na dzisiaj, na 2024 rok to koszt minimum 12 miliardów złotych. Mamy jeszcze jedną wielką inwestycję Pychowicka i Zwierzyniecka. Ona również będzie kosztować kilka miliardów złotych co najmniej. Czy to jest w ogóle realne?
Podchodzę do realności liberalnie w odniesieniu do tych inwestycji. Nie jest dzisiaj nierealne, to znaczy, że trzeba aktywnie poszukiwać z otwartą głową możliwości realizacji tych inwestycji w różnych formułach, trzeba dopuszczać różne formuły.
I to jest zadanie dla władz miasta Krakowa, żeby poszukiwać różnych sposobów, różnych możliwości, różnych wariantów realizacji tych inwestycji. To są wielkie inwestycje, które z pewnością przyczyniłyby się do podniesienia atrakcyjności lokalizacyjnej Krakowa.