Polacy zaczną tłumnie wracać ze Stanów Zjednoczonych w najbliższych miesiącach?
- Nie widzę takiego zagrożenia. Nie spodziewałbym się masowych deportacji Polaków, oczywiście incydentalne przypadki mogą się zdarzyć. Zdecydowana większość Polaków przebywa w Stanach Zjednoczonych całkowicie legalnie. Część z nich ma już nawet amerykańskie obywatelstwo.
Problem marginalny
Jaka skala? Kilka tysięcy osób? Kilkadziesiąt?
- Media mówią o kilkudziesięciu tysiącach, a ja myślę, że nawet parę tysięcy jest raczej mało prawdopodobne. Jeśli już, to można się spodziewać, że to będzie paręset osób, mówimy o ewidentnych przypadkach. Ale to pozostałości bardzo dawnych, minionych czasów, kiedy do Stanów Zjednoczonych, w latach 90., jechało się najczęściej na wizę turystyczną i podejmowało tam nielegalną pracę. Naprawdę trzeba bardzo dużej niefrasobliwości, żeby przez te 30 lat nie zalegalizować pobytu. Nawet, jeżeli ktoś przebywał w USA nielegalnie, były możliwości, żeby pobyt zalegalizować. Więc myślę, że to jest naprawdę marginalny problem społeczny.
W czasach komunizmu Stany Zjednoczone były naszą ziemią obiecaną. Ale potem też emigrowaliśmy do Stanów Zjednoczonych. Są jeszcze w innych zakątkach świata takie ziemie obiecane?
- Tak. Polska przeszła typową dla wielu krajów europejskich, takich jak Hiszpania czy Włochy, transformację migracyjną. Z kraju głównie eksportującego ludzi, staliśmy się krajem imigracyjnym. Co nie znaczy, że ludzie z Polski nie wyjeżdżają. Faktycznie są jeszcze pewne migracje, ale mają charakter bardzo regionalny. Niewielka migracja do Chicago, wynikająca z istnienia sieci migracyjnych, na przykład na Podhalu albo na Podkarpaciu, może okolice Dębicy. Ale to są naprawdę migracje dotyczące kilkuset osób rocznie, które do Stanów Zjednoczonych wyjeżdżają.
Emigrują z powodów rodzinnych?
- To jest spowodowane względami rodzinnymi i tym, że ci ludzie mają tam możliwość podjęcia legalnej pracy i dostają wsparcie ze strony krewnych (możliwość zatrzymania się, początkowo, nawet u nich w domu). Więc to migracja zupełnie inna niż ta, która była kiedyś, gdy w ciemno jechało do Stanów Zjednoczonych. I dlatego część tych ludzi dalej decyduje jechać do USA do pracy. Jeżeli się pójdzie do polskich kościołów w Chicago, wciąż widać młodych ludzi, młode małżeństwa z dziećmi, które przyjechały do miasta całkiem niedawno.
Nowe lokalizacje? Kto miał wyjechać do Wielkiej Brytanii, już wyjechał; to był kiedyś bardzo ważny dla nas kraj.
Atrakcyjna Szwajcaria
Brexit dużo zmienił.
- Ale nie było masowych powrotów do Polski w wyniku Brexitu. Osoby, które zdecydowały się Wielkiej Brytanii pozostać, zaczęły dbać o to, żeby mieć już tam status właśnie rezydenta, być może nawet ubiegać się obywatelstwo brytyjskie. Musieli podjąć decyzję czy zostają tam na stałe, czy się przenoszą gdzie indziej. Większość z nich została, więc Polacy w Wielkiej Brytanii dalej są znaczącą grupą. Niemcy nadal są krajem, do którego Polacy migrują.
Nowym krajem, który jest dziś atrakcyjny szczególnie dla pracowników fizycznych, jest Dania. Dania „zasysa” przede wszystkim polskich pracowników budowlanych. Polscy fachowcy są tam bardzo cenieni. Mówimy tutaj o populacji 60-70 tysięcznej z potencjałem wzrostu do maksymalnie 100 tysięcy. Więc w porównaniu z Wielką Brytanią, w której w pewnym momencie było Polaków ponad milion, to jest zupełnie inna skala.
Sprawdziłem badania NBP sprzed dwóch lat, z których wynika, że polska emigracja ma w większości coraz bardziej długookresowy charakter i cechy migracji osiedleńczej. Czyli jeżeli jedziemy do Danii, to już raczej tam się osiedlamy?
- To jest bardzo ciekawe, ale migracja do Danii nie jest na razie migracją osiedleńczą, mimo że Duńczycy chcieliby, żeby tak było. Część polskich pracowników budowlanych funkcjonuje w rytmie migracji typowej, cyrkulacyjnej, pracując przy konkretnych projektach – na przykład przebywają sześć tygodni w Danii, wracają na, powiedzmy, trzy tygodnie do Polski. Są regiony w Danii, w których jest w ogóle mało ludzi, a tam właśnie realizowane są ważne projekty, jak chociażby budowa tunelu podmorskiego łączącego Danię z Niemcami. Dziś na tej budowie pracuje około dwóch tysięcy Polaków, w szczególności przy budowie elementów betonowych. Ponieważ fabryka ma tam zostać dłużej, władze regionu, starają się, żeby Polacy jednak decydowali się osiedlać, przyjeżdżali również z rodzinami. Duńczycy stworzyli pierwszą szkołę publiczną z językiem angielskim, bo jest duża bariera jednak językowa - duński dla Polaków nie jest łatwy do nauczenia się. Wszystko po to, żeby zainteresować polskich imigrantów, to publiczną szkoła. I to faktycznie przynosi pewne efekty.
Kilkanaście lat temu lekarze i pielęgniarki wyjeżdżali do Skandynawii. Nadal tak jest?
- Tę migrację personel medyczny wykorzystał jako argument w negocjacjach o wyższe wynagrodzenie. Nie można więc już mówić o eksodusie lekarzy. Gorzej niestety jest z pielęgniarkami, tu faktycznie mamy problem. Średnia wieku pielęgniarek pracujących w Polsce jest wysoka. Wynika to stąd, że brakuje chętnych do zawodu, młodsze pielęgniarki uczą się języków i faktycznie podejmują często pracę zagranicą. Szwajcaria jest atrakcyjnym miejscem, do którego polskie pielęgniarki chcą wyjeżdżać.
Duńczycy doceniają Polaków
Kiedyś Polacy tworzyli w krajach, do których przybywali, polskie enklawy. Najbardziej popularny był Greenpoint. Dziś też mamy takie polskie enklawy?
- W Stanach Zjednoczonych to się trochę zmieniło, ale dalej są polskie dzielnice. Dziś wyglądają zupełnie inaczej i trzeba z tego się cieszyć. Miałem przyjemność mieszkać przez chwilę w takiej dzielnicy w Chicago, która znajduje się blisko lotniska O’Hara - nie jest to typowe getto etniczne z lat 20. XX wieku. To piękna dzielnica domków jednorodzinnych, w której faktycznie Polacy dominują - jest polski kościół z polską mszą świętą (to miejsce dalej przyciąga). Jeżeli więc coś w ogóle powoduje, że Polacy się organizują i spotykają, to wciąż jest to polski kościół. Przynajmniej tak jest w Stanach Zjednoczonych.
W Wielkiej Brytanii Polonia efektywnie współpracuje, ale oczywiście to już jest inny rodzaj współpracy. Ona przeniosła się do sieci, gdzie efektywnie działają portale społecznościowe, firmy, platformy współpracy. Ludzie nie muszą spotykać się w realu, żeby zrobić coś razem albo udzielić sobie wsparcia.
Polacy organizują się, żeby ich dzieci uczyły się po polsku choćby w weekendy, żeby znały swój język ojczysty. Skala jest jednak inna niż kiedyś. Typowych dzielnic polonijnych, jak w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii w zasadzie nie ma. Również w Niemczech Polonia jest rozproszona.
Czyli szybciej się integrujemy.
- Tak. W większości krajów, do których wyjeżdżają Polacy, są bezproblemowymi migrantami. Są chwaleni za pracowitość, za wysoką etykę pracy. Przeprowadzając badania w Danii, naprawdę miło było słuchać Duńczyków, którzy podkreślali, że Polacy pracują solidnie, można na nich polegać. A pamiętam, że w polskiej tradycji było kiedyś martwienie się o Polaków, którzy gdzieś wyjeżdżają. Teraz radzą sobie i to chyba dobra wiadomość. Przy czym wcale nie rezygnują ze swojej polskości. Dbają o swoją tożsamość kulturową, znajomość języka, przyjeżdżają do ojczyzny. Zresztą w dzisiejszych czasach jest to o wiele łatwiejsze, bo wystarczy wsiąść w samolot i w ciągu dwóch, trzech godziny jest się w Warszawie. W badaniach wyszło, że Polacy często przyjeżdżają na wakacje, święta, wesela albo odwiedzić rodzinę.