Rafał Trzaskowski deklaruje ograniczenie 800+ dla tych obywateli Ukrainy, którzy mieszkają, pracują i płacą podatki w Polsce. Jeśli taki projekt złoży teraz Konfederacja, Koalicja Obywatelska to poprze?

- Trzeba się wczytać w zapisy każdego projektu. Nie ulega wątpliwości, że – widać to w szeregu innych programów, jak Aktywny Rodzic – wiążemy to z aktywnością zawodową. Chodzi o spójny system, z którego będą środki na wychowanie i edukację dzieci, ale musi nam zależeć, żeby – mając wielkie problemy demograficzne - duży odsetek Polek i Polaków był aktywny zawodowo. Chodzi o świadczenia emerytalne. Wiązanie programu z aktywnością zawodową nie jest niczym nowym. Jak będzie projekt, będziemy go analizować pod kątem zapisów. Mamy taką specyfikę, że dominują programy rządowe. Jakby tak było, przygotowałoby to Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej.

Lepiej, żeby edukacja zdrowotna była najpierw nieobowiązkowa

Jest w ogóle potrzebne takie ograniczenie świadczeń socjalnych dla Ukraińców?

- Jest ważny krok. W ubiegłym roku ustawa o wsparciu obywateli Ukrainy została zmieniona. Powiązaliśmy to z obowiązkiem edukacji. Żeby otrzymać świadczenie, obywatele Ukrainy muszą uczęszczać do polskich szkół. Ten system został uszczelniony dzięki temu. Wiele tych świadczeń było wypłacane osobom, które w Polsce już nie mieszkały. Nie jest to rok 2022, kiedy był początek agresji na Ukrainę, ale to stan, na który trzeba reagować. Ten ubiegłoroczny ruch naszego rządu, uszczelniający 800+, był bardzo dobry.

Jakich wyborców chce tym przekonać Rafał Trzaskowski?

- Ten temat jest obecny w przestrzeni publicznej. Kwestia świadczeń także. To odpowiedź na sytuację, którą mamy.

Wszystko się wpisuje oczywiście w logikę kampanii wyborczej...

- Nie ma czegoś takiego. Jest już kalendarz wyborczy. Wiadomo, że każde słowo kandydata, który ma realną szansę na wygraną, jest przedmiotem obróbki.

Deklaracja Rafała Trzaskowskiego, że edukacja zdrowotna nie powinna być obowiązkowa, zdecydowała też o takim stanowisku Ministerstwa Edukacji Narodowej?

- Ta sytuacja to raczej była wcześniejsza zapowiedź minister Barbary Nowackiej. Ona wyraźnie mówiła dwa tygodnie temu, że zobaczymy, w jakim to będzie kształcie.

Ale żachnęła się na słowa wicepremiera Kosiniaka-Kamysza.

- Tak. Tu miała rację. Ona jest ministrem edukacji. Ona powinna mieć obowiązek prowadzenia prac programowych i ogłaszania werdyktu. Czas kampanii wyborczej i jednostkowe artykułowanie pewnych elementów w podstawie programowej nie służyło racjonalnej ocenie całej podstawy programowej nowego przedmiotu. Lepiej będzie, jak najpierw to będzie nieobowiązkowe. Jeżeli będzie akceptacja dzieci i rodziców, warto rozważyć obowiązkowość w przyszłości. Świadomość swojego zdrowia i ciała jest ważna. Nie opowiadajmy, że rodzice przeprowadzą te rozmowy. To dotyczy niewielkiego odsetka dzieci. W innych przypadkach tego nie ma.

Kto za senatora Klicha?

Czyli na potrzeby kampanii można tak powiedzieć, że na razie nieobowiązkowo, od przyszłego roku obowiązkowo?

- Powiedziałem jasno, że czas kampanii nie służy racjonalnej dyskusji. Lepiej nie narzucać, ale dać wybór. Jeżeli program się przyjmie, jest możliwość wprowadzenia go jako obowiązkowego do szkół.

Jeszcze Zenek Martyniuk. Zobaczymy kandydata KO w discopolowych pląsach?

- Słuchanie osób popularnych w danych środowiskach jest naturalne. Nie wiem, skąd takie zdziwienie. Wiadomo, że wybieramy prezydenta, który musi reprezentować wszystkich. Nie wiem, jak do spotkania doszło, ale korzystając z okazji, że Rafał Trzaskowski miał cały dzień na Podlasiu, jedno ze spotkań było z Zenkiem Martyniukiem.

Jeden prezydent miał już kapelę discopolową...

- Tak, prezydent Kwaśniewski.

Przed wyborami prezydenckimi czekają nas wybory uzupełniające w Krakowie do Senatu. Prawo i Sprawiedliwość stawia na Barbarę Nowak, tak miał powiedzieć podczas spotkania opłatkowego przedstawicielom tej partii Ryszard Terlecki. Jak odpowie Koalicja Obywatelska?

- To kwestia kilku dni. To pytanie do szefa PO w Małopolsce, prezydenta Aleksandra Miszalskiego. Ten kalendarz wyborczy jest krótki. Do 5 lutego trzeba zarejestrować kandydata. Mamy trzy  tygodnie na zebranie 2000 podpisów. To duże wyzwanie. Połączymy to ze zbieraniem podpisów pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego. To się już zaczęło.


To byłoby nawet ciekawe, gdyby Koalicja odpowiedziała Edwardem Nowakiem. Mielibyśmy dwoje Nowaków i to jeszcze związanych z Hutą, mimo że nie w Hucie wybieramy kandydata.

- Edward Nowak na pewno jest ważną postacią. O nim się mówi. Zobaczymy.

Paweł Graś?

- Nie sądzę, ale to interesująca i mocna osoba. Nie sądzę jednak.

Andrzej Matyja?

- Nie uczestniczę w tych rozmowach. To pytania do przewodniczącego Miszalskiego. On będzie o tym współdecydował. O panu profesorze też słyszałem. Pewnie został zgłoszony przez jakieś środowiska. To cenna postać dla Krakowa. Był szefem Naczelnej Izby Lekarskiej. Na decyzje trzeba pewnie zaczekać kilka dni. To kwestia chyba tego tygodnia.

To był sąd kapturowy

Prokuratura Krajowa rekomenduje wznowienie sprawy Sebastiana Kościelnika, którego seicento stanęło na drodze kolumny rządowej. Jest jeszcze coś do przepracowania w tej sprawie? Gdzie pan dostrzega nieprawidłowości?

- Przy całym procesie. Też uważam, że prowadzenie tego śledztwa przez prokuratora Babińskiego było tendencyjne i z tezą, że winny ma być Sebastian Kościelnik. Politycy PiS mówili o tym publicznie na drugi dzień po wypadku. Tak mówił Mariusz Błaszczak choćby. Nie miałem wątpliwości, że to był sąd kapturowy nad osobą niewinną. Do wypadku doprowadzili funkcjonariusze BOR. Kolumna nie była uprzywilejowana w myśl przepisów. Obowiązywały ich normalne przepisy ruchu drogowego. Oni je złamali, jeżeli chodzi o prędkość, jazdę pod prąd. Nie mam wątpliwości. Traktowanie tak Sebastiana, stawianie mu zarzutów, wymuszanie na policji i innych służbach danych działań... Splot powiązań śledczych z działaczami PiS budzą też wątpliwości. To było łamanie prawa. Brak dopuszczenia obrońcy Sebastiana Kościelnika do przesłuchania Beaty Szydło to skandal. Zniszczenie płyt, które w moim przekonaniu zostały zniszczone przez prokuraturę Ziobry, żeby…

Sprawa została umorzona.

- Tak, ale to nie jest jedyny wątek. Masa z nich się przedawniła. Postawienie przed sądem funkcjonariuszy BOR się nie stanie. To przedawnione. Tam jest opisane, kto do tego doprowadził. To nie jest jedno śledztwo, ale kilka. Prokurator, który tak to prowadził, powinien ponieść odpowiedzialność karną.