Przez dwa dni mgła paraliżowała pracę krakowskiego lotniska. W sobotę Kraków w ogóle był odcięty od świata. Liczył pan, ilu pasażerów w sumie nie mogło skorzystać z krakowskiego lotniska albo zostało przekierowanych w inne miejsca?
- Liczyliśmy. Dla nas to był najtrudniejszy weekend w ostatniej historii lotniska. Przekierowań i odwołanych lotów w sobotę było 150, przy zrealizowanych 42. W niedzielę – 58 odwołanych przy zrealizowanych ponad 180. Ten ruch nieco wrócił wtedy po sobocie. Faktycznie to był trudny weekend. Zapewniam, że zrobiliśmy wszystko, żeby minimalizować niedogodności dla pasażerów. Mimo tak trudnych warunków pogodowych, bo tak trudnego grudnia nie było od 2020 roku… Wtedy był Covid i z tego powodu skutki były dużo bardziej łagodne dla pasażerów.
Dlaczego warunkiem uruchomienia systemu ILS trzeciej generacji, który umożliwia lądowanie w gęstej mgle, jest budowa nowej drogi startowej?
- Dlatego, że nowa droga startowa jest planowana już w najwyższej kategorii ILS. Ten proces się przedłuża, trwa ponad 8 lat. Nie możemy jednak wskazać daty finiszu. Chcemy robić niezbędne inwestycje, które zapewnią wyższe kategorie też na starej drodze, o ile nie pogorszy to jej stanu technicznego.
Czyli bez względu na to, jak się potoczą losy nowej drogi startowej… Od 8 lat trwa ta dyskusja, może to potrwać kolejne 8 lat. Bez względu na to ILS trzeciej generacji zostanie wcześniej zamontowany, tak czy inaczej?
- Mamy nadzieję, że będzie to krótszy okres. Szukamy jednak alternatyw. Zgodnie z porozumieniem, które mamy z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, w połowie 2026 roku takie urządzenie trafi na krakowskie lotnisko. Będą niezbędne jednak inwestycje infrastrukturalne, zawłaszcza dogęszczanie świateł na drodze startowej. Badamy teraz, czy to będzie możliwe. Możemy ponieść niezbędne koszty.
Kiedyś mówił pan o czarnym scenariuszu. Są problemy z nową drogą startową, w związku z tym zamykamy weekendowo lotnisko, czy też ograniczamy bardzo pracę lotniska w weekendy i przeprowadzamy remont starej drogi startowej. Jeśli by doszło do tego czarnego scenariusza, ILS mógłby trzeciej generacji funkcjonować?
- Na starej drodze startowej tak. Rozważamy też alternatywy. Zamknięcie lotniska to ostateczność.
Jak to jest, że lotnisko w Gdańsku ma ten system, a lider lokalnych portów lotniczych Kraków Airport nie ma?
- Przez ostatnie lata lotnisko czekało na nową drogę startową. My zmieniamy optykę. Chcemy, żeby lotnisko za kilka lat miało nową drogę startową, ale skoro proces trwa tak długo, trzeba rozważać wszystkie możliwe alternatywy.
W przyszłym roku będzie decyzja środowiskowa dotycząca tej drogi startowej?
- Robimy wszystko, by tak było.
Na początku roku?
- W lutym się kończy pewien etap. To będzie dłuższy okres. Dlatego szukamy rozwiązań alternatywnych.
Jakie to rozwiązania?
- One mają charakter albo pewnych alternatyw proceduralnych, albo też rozważania opcji remontowych, jeżeli takie remonty okażą są niezbędne.
A specustawa?
- To rodzi kłopoty natury formalnej. Poza krajowym ustawodawstwem mamy też porządek unijny. Nie wykluczamy tego, ale rodzi to pewne ryzyka, jeśli chodzi o kwestie unijne. Nie wykluczamy pójścia tą drogą, ale tylko wtedy, gdy będziemy pewni jej finiszu.
Dlaczego procesu związanego z budową nowej drogi startowej nie przyspiesza fakt, że jest to lotnisko cywilno-wojskowe? Czasy mamy, jakie mamy. W związku z tym ten nacisk kładę na tę wojskową część.
- Rozważamy korzystanie z procedur przewidzianych dla lotnisk typu mieszanego lub wojskowego. Bierzemy pod uwagę takie przepisy.
Czyli to, że jest to także lotnisko wojskowe, mogłoby przyspieszyć sam proces budowy? To bardzo trudny proces, bo jeszcze konsultacje społeczne też na tym etapie czekają, a tych osób, które nie są zadowolone z sąsiedztwa nowej drogi startowej, nie brakuje.
- Na pewno to ważny argument w dyskusji. Są przepisy, które pozwalają uprościć ścieżki proceduralne.
Bez nowej płyty startowej lotnisko Kraków Airport, prędzej czy później - takie opinie też się pojawiły - czeka wegetacja?
- Nie. Tak nie będzie. Mamy zakres operacyjny przy drodze startowej. Przypomnę, że na pewną przepustowość lotniska składa się szereg elementów. Droga startowa to tylko jeden z nich. My w tym momencie ponosimy ogromne nakłady, one w tym roku pewnie będą rekordowe, po to, żeby utrzymać drogę startową w należytym stanie. Bardzo dbamy o to, żeby służyła nam tak długo, jak będzie to niezbędne po to, by krakowskie lotnisko mogło się rozwijać.
Ten przyrost pasażerów sięga prawie 20% ostatnio, stąd też pytanie wielu krakowian. Dlaczego lotnisko planuje nowy terminal pasażerski na 15 milionów?
- Nawet planowało na 12 milionów, ale już nie planuje. Zmieniliśmy to. Jesteśmy na finiszu przeprojektowania dokumentów. Mamy świadomość, że obecny terminal, który był planowany na 8 milionów, obsługuje ruch na poziomie 11, a za rok pewnie blisko 12 milionów, tak nowy planowany na 12 milionów, mógłby ten ruch obsłużyć. Dbamy jednak o komfort pasażerów. Chcemy, żeby ten terminal zapewniał możliwość rozwoju na kolejne lata. Dlatego podjęliśmy decyzję o zmianie tego projektu. Chcemy utrzymać pozwolenie na budowę, które już mamy, po to by nie spowalniać tego procesu, ale jednocześnie na pewno nowy terminal będzie miał tę deklarowaną przepustowość podstawową, wyższą niż 16 milionów pasażerów rocznie, a walczymy, by ona się zbliżyła do 20.
Jak ostatnio rozmawialiśmy, mówił pan o przejściu z poziomu 12 na 15 milionów, teraz powyżej 16 milionów minimum, być może do 20 milionów. W jakiej perspektywie?
- Opieramy się na prognozach które zaktualizowaliśmy. Uważamy, że lotnisko będzie się rozwijało szybciej. Potrzeby są zatem pilniejsze. W pierwotnym projekcie efekt końcowy na poziomie 12 milionów był przewidziany na końcu procesu, po około 6-7 latach od rozpoczęcia prac. Teraz chcemy tak prowadzić prace, żeby to było modułowe. Kolejne etapy pozwolą na uzyskanie większej przepustowości. Przeskok z obecnych 8 milionów do 12 lub więcej będzie w połowie procesu, czyli po 2,5 roku od rozpoczęcia inwestycji.
Choć jak widzimy, mgła potrafi zatrzymać tego 11-milionowego pasażera, więc te prognozy są jakie są, ale przypadki...
- Mgła naszego 11-milionowego pasażera opóźniła, ale ten wynik osiągnęliśmy w niedzielę wieczorem. Było to powściągliwe, bo skupialiśmy się na magicznej liczbie 10 milionów. Jako pierwszy port regionalny taki wynik osiągnęliśmy, ale co miesiąc kolejne miliony na lotnisku liczyliśmy. Skończyliśmy rok w taki sposób, że wręczyliśmy gościom z Dubaju symboliczne upominki. Te dwa ostatnie dni były bardzo trudne dla nas i dla pasażerów. Należy jednak uczcić ten moment. To historyczna chwila dla krakowskiego lotniska.
Pasażerski terminal początkowo na 12 milionów, potem 15, teraz być może do 20. 18% to jest ta dynamika tegoroczna wzrostu. Mówi pan, że spodziewana jest jeszcze większa. To w przyszłym roku?
- Tak, ona jest imponująca, Jeżeli chodzi o zestawienie rok do roku. jest jeszcze bardziej imponująca, jeżeli chodzi o zestawienie z tym ostatnim rokiem przedcovidowym, bo w porównaniu z rokiem 2019 ten wzrost jest na poziomie 32%. To bardzo dużo. Przyszły rok prognozujemy nieco ostrożniej. Uważamy, że ta dynamika będzie jednocyfrowa, ale też duża. Rzeczywiście u nas pewnym już problemem stają się kwestie infrastruktury i to nie tylko droga startowa, o której już mówiliśmy, nie tylko kwestia terminalu, ale również sprawy związane z dojazdem do lotniska. 1/3 pasażerów wybiera komunikację zbiorową, ale wiele osób dojeżdża samochodami. Muszą dojechać, zaparkować. Tu są wyzwania. Rozważamy w przyszłym roku i w kolejnym, doraźne rozwiązania, które pomogą nam to niwelować. To choćby tymczasowe obiekty, które pozwolą w obsłudze pasażerów.
Co by to miało być?
- To rodzaj tymczasowego terminalu, który w tym momencie bardzo poważnie rozważamy. poszerzyłby liczbę gate'ów będących w naszej dyspozycji. Bardzo poważnie zastanawiamy się nad tym, żeby taki terminal tymczasowy wbudować w przestrzeni najbliższych dwóch lat.
To terminale pasażerskie?
- Tak, niewielki terminal pasażerski na poziomie między 6 a 9 gate'ów.