Z jednej strony wzrost konsumpcji, z drugiej - brak inwestycji
Polska wraca na ścieżkę wzrostu – tak dane GUS za rok 2024 i wzrost PKB o 2,9% skomentował Andrzej Domański minister finansów. To jeden z najwyższych wskaźników w Europie, wyższy ma tylko Chorwacja. Decydująca jak zwykle konsumpcja?
No niestety, albo „stety”, zależy jak na to patrzeć. Z jednej strony wzrost PKB, a z drugiej wielki problem z uwagi przede wszystkim na opóźnienie środków unijnych, ale też wysokie stopy procentowe. Nie skończyliśmy walki z inflacją. Do tego bardzo słaby eksport (prawdopodobnie mniejszy niż w roku 2023, nie mamy jeszcze danych za cały rok) ze względu na słabość Niemiec. Konsumpcja nas ściągnęła, nie boom konsumpcyjny, dlatego, że Polacy jednak też dość mocno oszczędzali. Nie zmienia to faktu, że nasze kupowanie wygenerowało tak naprawdę prawie w całości ten wzrost gospodarczy. To dobrze i niedobrze. W tym roku z całą pewnością wzrost konsumpcyjny, moim zdaniem, już nie będzie taki mocny. Mamy tylko nadzieję, że pojawi się przede wszystkim ta druga „noga” w postaci inwestycji.
O inwestycjach za moment, ale jeszcze zatrzymam się przy konsumpcji. Jak świadczy to o naszej gospodarce i o nas samych, o naszej jakości życia? Na 10 lutego Donald Tusk zaplanował konferencję, podczas której ma zostać zaprezentowany program dla gospodarki „Polska liderem wzrostu”. Na jakie rozwiązania czekamy?
To jest dobre pytanie. Ten mój główny zarzut, jeśli chodzi o ostatnie kilkanaście miesięcy nowej władzy, nowego rządu, polegał na tym, że nie było strategii. Nie wiedzieliśmy, gdzie ta gospodarka ma zmierzać. Mam nadzieję też się dowiedzieć jakichś istotnych rzeczy. Rozumiem, że ten rok, przyszły rok, to przede wszystkim środki unijne, choćby w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Sporo tych środków też idzie na kwestie technologii. Rozumiem, że będziemy mieli jakieś poważniejsze tezy związane z dalszym rozwojem polskiej gospodarki. Donald Tusk mówi o farmach wiatrowych (na Bałtyku – red.). Mieliśmy oczywiście ostatnio podpisane porozumienie z premierem Kanady. Premier mówi także o wielkich koncernach technologicznych, które mają się w Polsce pojawić w większej skali. Zobaczymy. Sam jestem ciekaw tego, co usłyszę 10 lutego. Na pewno jest to Polsce potrzebne, bo, wracając do tego wzrostu: rzeczywiście zamiast 0,1% w 2023 roku mamy prawie 3%, choć pamiętajmy, że to jest mniej niż zakładano w budżecie i mniej niż zakładały średnie prognoz z końca 2023 roku. I to wynika przede wszystkim z opóźnienia środków unijnych, czyli braku inwestycji.
Jest łyżka dziegciu w tym wszystkim. Polega ona na tym, że to co pchnęło gospodarkę, czyli konsumpcja, wynikała przede wszystkim z podwyżki płac. Płaca minimalna w górę, podwyżki w budżetówce. To jednocześnie był jeden z elementów komplikujących sytuację wielu branż, bo właśnie wzrost wynagrodzeń i bardzo mocny wzrost cen nośników energii, szczególnie prądu, doprowadził do tego, że mieliśmy jednocześnie w zeszłym roku więcej upadłości niż w tym niby dużo gorszym roku 2023.
Mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony gospodarka przyspieszyła i to jest oczywiście bardzo dobrze, ale z drugiej strony wiele problemów się pojawiło jednocześnie. Choćby dlatego, że jak pojawią się wreszcie te inwestycje, to część z nich będzie oznaczała wzrost wydajności pracy. A ten oznacza, że możemy więcej płacić pracownikom, jednocześnie nie podnosząc cen, nie obniżając marż albo w ogóle zarabiając. Nawiązuję tutaj oczywiście do tych upadłości. Część firm przez te rosnące koszty przy braku możliwości podwyższania cen (bo przecież nie zawsze jest to możliwe) musiało działalność zakończyć. Więc mam nadzieję, że rok 2025 będzie pod tym względem lepszy.
KPO ma być zaczynem, te pieniądze kiedyś się skończą
Mowa oczywiście o inwestycjach w kontekście uruchomionych pieniędzy z KPO.
Tak, a do tego budżet spójności. To są te dwa najważniejsze elementy. Dlatego tak ważna jest ta strategia, której rząd póki co nie pokazał – jak poszczególne jej elementy mają być wspierane przez państwo. KPO to jest program na relatywnie niedługi okres czasu. Te pieniądze szybko się skończą. Mamy oczywiście budżet spójności, tutaj jest dłuższy okres. Mimo wszystko, trudno jest opierać wzrost gospodarczy w perspektywie lat na KPO.
Mam nadzieję, że KPO to będzie ten „zaczyn”, który spowoduje, że inwestycje wzrosną w 2025 roku i będą tym drugim motorem wzrostu. Wierzę w to, że jednak dojdzie do tych pierwszych obniżek w tym roku. Gdy kredyt będzie tańszy, to pojawią się również inne inwestycje, już takie bardziej długoterminowe czy w tym długim terminie wspierające gospodarkę.
Pamiętajmy o tym, że inwestycje to z jednej strony unowocześnienie gospodarki, z drugiej strony utrwalenie tego wzrostu. Konsumpcja potrafi tutaj być bardzo zmienna. Wspomnę choćby 2022-2023 rok, gdzie mieliśmy właściwie takie małe załamanie konsumpcji. Osiem miesięcy spadku sprzedaży detalicznej pod rząd. Wynikało to oczywiście z tego, że inflacja była wyższa niż wzrost wynagrodzeń, czyli realnie mniej zarabialiśmy, zbiednieliśmy. I zaczęliśmy oczywiście ograniczać nasze wydatki.
Mamy oczywiście jeszcze ten obszar eksportu, a tutaj wiele będzie zależało od sytuacji w Europie. Na razie te prognozy nie są za dobre. O tym z kolei też mówiła Christine Lagarde, czyli szefowa Europejskiego Banku Centralnego. Mam nadzieję, że konsumpcja, choć trochę gorsza niż w zeszłym roku, i inwestycje, wystarczą na trochę wyższy wzrost – w okolicach 4%, może troszkę poniżej, ale niedużo.
Zapytam jeszcze o te „hamulce”. W jaki sposób na stan naszej gospodarki będzie decydowało to, co się dzieje w Unii Europejskiej? Wzrost w 2024 roku dla całej UE wyniósł 0,8%.
Skonfrontujmy to jeszcze ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie mamy (dane za czwarty kwartał są trochę gorsze) 2,6 – 2,7%. To jest zupełnie nieporównywalne. Cieszymy się z naszych danych, ale po drugiej stronie Atlantyku mamy znacznie większą i bogatszą od nas gospodarkę, która rozwijała się praktycznie w takim samym tempie, troszeczkę wolniej. Więc super, że jest jak jest, ale jednak to nie jest dobrze.
Wracam do tej łyżki dziegciu. Jest wiele elementów. Nie możemy abstrahować od sytuacji w Europie. 80% towarów, które sprzedajemy, trafia do strefy euro. Może 65% - dodaję do tego jeszcze Czechy jako nasz drugi najważniejszy partner handlowy i bardzo mocno związany z gospodarką niemiecką. Generalny kierunek to Unia Europejska. Jeśli tam źle się dzieje, szczególnie u tych najważniejszych naszych partnerów (a tym są Niemcy), to my musimy to niestety odczuwać. Prawdopodobnie dlatego eksport w zeszłym roku był niższy niż w roku 2023, a w tym wieku tylko raz mieliśmy do czynienia z taką sytuacją: to był 2009 rok, czyli wielki kryzys finansowy. Oczywiście wtedy tąpnięcie eksportu było większe niż w zeszłym roku, ale warto to też odnotować.
Niemcy są przed wielkim wyzwaniem. Skończył im się model, który od 20, 25 lat promowali, czyli tanie surowce z Rosji i tania produkcja w Chinach, także na rzecz tamtego rynku. Dzisiaj Chińczycy konkurują z niemieckimi produktami nie tylko na rodzimym rynku, czyli w Chinach, ale także już w Europie. Niemcy są w trakcie tych zmian i myślę, że jeszcze 2025 rok nie przyniesie tutaj jakiegoś przełomu. Jeżeli Niemcy będą na plusie, to na bardzo niewielkim. I to jest tak naprawdę chyba największe wyzwanie.
Jest nas coraz mniej - ratunkiem dla gospodarki emigranci?
Wrócę jeszcze raz do danych GUS dotyczących demografii. Urodziło się 232 tysiące dzieci, zmarło 370 tysięcy osób. Ten wskaźnik jest najgorszy w historii. W jakiej perspektywie demografia będzie wpływać negatywnie, wyhamowywać naszą gospodarkę? O ile trendy się nie zmienią w jakiś sposób.
Już wpływa. Mówimy o tym od kilkunastu lat. Jeśli nic się nie zmieni, to (…) a po roku 2030 będzie tylko gorzej, bo schodzi z rynku ostatni polski wyż demograficzny roku 1980. Automatyzacja, robotyzacja, aktywizacja zawodowa – oczywiście. Jedyne, co powinno się zmienić w tak krótkim okresie czasu, to są emigranci. To jest tylko pytanie nie „czy”, tylko „skąd” i na jakich zasadach. Jeśli nie będzie tutaj osób z zewnątrz wspomagających i tworzących z nami, Polakami, wzrost polskiego PKB, to po prostu będziemy hamować lub wręcz zatrzymamy się. Taka jest niestety prawda.