Europejski Instytut Mobilności Pracy apeluje do rządu w sprawie ustawy o dostępie cudzoziemców do rynku pracy, która jest procedowana w związku, między innymi, z polityką migracyjną. Zwracają państwo uwagę na jeden z zapisów - brak możliwości zatrudniania cudzoziemców w oparciu o umowę cywilnoprawną, czyli w oparciu o umowę zlecenie. Dlaczego?

- Mówiąc precyzyjnie: chodzi o możliwość wydawania zezwoleń na pracę tylko wówczas, kiedy polski podmiot oferuje cudzoziemcowi umowę o pracę, a więc zatrudnienie w ramach stosunku pracy. To wyeliminuje możliwość zatrudniania cudzoziemców na podstawie umów cywilnoprawnych. Według danych Ministerstwa Pracy 68 procent legalnie pracujących w Polsce cudzoziemców wykonuje tę pracę na podstawie umów cywilnoprawnych. Według danych ZUS-u tylko 34 procent ma podstawę do ubezpieczenia społecznego, która wynika z umów cywilnoprawnych.

Dr Marek Benio, wiceprezes Europejskiego Instytutu Mobilności Pracy, o Ukraińcach na polskim rynku pracy Dr Marek Benio, wiceprezes Europejskiego Instytutu Mobilności Pracy, o Ukraińcach na polskim rynku pracy

Umowy cywilnoprawne są gorsze?

Skąd takie rozbieżności?

- Nie tylko my tego nie wiemy, nie wie tego również autor ustawy projektu. I w związku z tym pojawia się pytanie o to, na jakiej podstawie podejmujemy decyzję o wyeliminowaniu dobrze funkcjonującej i dopuszczonej do obrotu prawnego umowy cywilnoprawnej z naszego rynku pracy.

Nie dyskryminuje to polskich pracowników, którzy nie mają takiego rozwiązania, że mogą być zatrudniani wyłącznie w oparciu o umowę o pracę?

- Najwyraźniej tak. Wydaje się to dosyć paradoksalne, ale rzeczywiście po wprowadzeniu takiego rozwiązania ustawowego, kandydatowi do pracy, który ma obywatelstwo polskie albo innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej (bo tu mamy równe traktowanie), pracodawca może powiedzieć: chętnie zaoferowałbym panu umowę o pracę, ale te umowy mamy raczej zarezerwowane dla cudzoziemców. Natomiast dla naszych obywateli mamy nadal świetną ofertę zatrudnienia na zlecenie czy na podstawie umów cywilnoprawnych.

Kuriozalna sytuacja.

- Rzeczywiście. Bardziej niepokoi nas trudny do przewidzenia negatywny skutek społeczny tej zmiany. Jest bardzo wiele takich rodzajów pracy, w których umowa cywilnoprawna lepiej się nadaje do realizacji wzajemnych zobowiązań stron, niż stosunek pracy. Niestety sami wypracowaliśmy przez lata percepcję umów cywilnoprawnych jako gorszych.

Nazywamy te umowy ,,śmieciówkami”.

- To jest w ogóle szkodliwe. Uważam, że nad tym powinniśmy popracować, ponieważ jeśli używamy sformułowania ,,umowy śmieciowe”, to stygmatyzujemy pracowników, a nie pracodawców, którzy na podstawie tych rzekomo gorszych umów ich zatrudniają. To nie jest gorsza umowa. Ona daje pewną możliwość bardziej swobodnego dysponowania swoim czasem przez pracownika i dla wielu pracowników to jest naprawdę cenne.

Proszę zapytać młodych ludzi, którzy bardziej cenią sobie elastyczność, możliwość dobierania pracy lub zwalniania trochę tempa, czego absolutnie stosunek pracy nie daje. Stosunek pracy jest umową, która z definicji polega na pracy zależnej, czyli oddajemy swój czas do dyspozycji pracodawcy.

Pewnie słuchaczom się wydaje, że jak podpisujemy umowę o pracę to deklarujemy, że osiem godzin z doby oddajemy pracodawcy. To jest nieprawda. Oddajemy mu cały czas do dyspozycji, ponieważ może żądać pracy w godzinach nadliczbowych i nie możemy odmówić. To on decyduje, które osiem godzin z 24 to jest nasz czas pracy.

Nie chciałbym wybielać umów cywilnoprawnych, bo oczywiście zdarzają się też nadużycia. Natomiast jeżeli umowa cywilnoprawna jest de facto umową o pracę, to od 1996 roku mamy w Kodeksie Pracy przepis, który nakazuje potraktować tę umowę od początku jak stosunek pracy. Problem polega na tym, że nie potrafimy egzekwować tych przepisów. Najgorszym rozwiązaniem - jeśli państwo sobie nie radzi z egzekwowaniem prawa - jest zmiana tego prawa w taki sposób, że eliminujemy jedną z dobrze sprawdzających się legalnych form zatrudnienia.

Marek Benio: Pracodawca i pracownik potrafią się porozumieć w sprawie pracy zdalnej Marek Benio: Pracodawca i pracownik potrafią się porozumieć w sprawie pracy zdalnej



Trzy opiekunki na trzy zmiany

Problem jest znacznie głębszy. Nie chodzi tylko o to, że obywatel polski raz dostanie umowę o pracę, raz dostanie umowę cywilnoprawną, a cudzoziemiec spoza Unii Europejskiej ofertę umowy o pracę. Cudzoziemcy bardzo często będą trafiać tam, gdzie mamy deficyty. Na przykład do pracy jako opiekun dla osoby starszej czy opiekun dla dzieci.

- Praca, która jest wykonywana bardzo często w połączeniu z zamieszkaniem w jednym gospodarstwie domowym podopiecznego, wymaga elastycznego podejścia do czasu pracy. Po pierwsze dlatego, że pracodawca nie jest w stanie realizować swojego zobowiązania do stałego nadzoru nad procesem wykonywania pracy. Jeśli podopieczny mieszka z opiekunem w swoim domu, to trudno postawić przy nim pracodawcę, żeby kierował procesem pracy. Po drugie - Kodeks Pracy nie dopuszcza wprowadzenia tzw. przerywanego czasu pracy. A charakter tego rodzaju pracy polega na tym, że są jakieś czynności opiekuńcze o poranku, kiedy trzeba wstać z łóżka, pomóc zrobić śniadanie, zjeść to śniadanie, jakaś poranna toaleta. Potem jest chwila przerwy, później prawdopodobnie znowu jest trochę roboty, wieczorem również; w międzyczasie być może trzeba jeszcze wyjść na spacer. W ramach stosunku pracy ten czas pozostawania w dyspozycji pracodawcy to jest czas, za który się płaci, a nie czas faktycznego wykonania czynności opiekuńczych. Nie chcę powiedzieć, że zatrudnienie na podstawie stosunku pracy byłoby absolutnie niemożliwe przy opiece, ale żeby zapewnić opiekę całodobową, w takim skrajnym przypadku, kiedy ona rzeczywiście jest potrzebna 24 godziny...

To będzie więcej niż 8 godzin?

- Musielibyśmy zatrudnić trzy opiekunki na trzy zmiany. Mieszkałyby razem w jednym gospodarstwie domowym? Po drugie - nie ma takiej rodziny w Polsce, która byłaby w stanie zapłacić od 19 do 24 tysięcy złotych za zatrudnienie (w zależności od tego czy z weekendem czy bez).

To jest taki rodzaj czynności, do których po prostu umowa cywilnoprawna nadaje się lepiej i nie chodzi tylko o koszty, choć one tutaj stanowią - moim zdaniem - barierę nie do pokonania, zwłaszcza że to jest usługa, której ostatecznym odbiorcą nie jest inna firma, tylko konsument. A on ma po prostu ograniczony budżet.

Wprawdzie ministra Marzena Okła-Drewnowicz pracuje w tej chwili nad bonem senioralnym, który w całkiem niemałej kwocie, bo jest to 2150 złotych, umożliwi dofinansowanie opieki. Pod warunkiem, że członkowie rodziny nie porzucą swojego zatrudnienia.

Dlaczego ministerstwo upiera się przy rozwiązaniu, że musi to być wyłącznie umowa o pracę?

- Podejrzewam, że jest to poligon doświadczalny dla takiej idei, którą ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk przyniosła na sztandarach lewicy - wyeliminowania z obrotu prawnego umów cywilnoprawnych. Kieruje się prawdopodobnie tym, że są to umowy mniej czy słabiej chroniące interesy pracowników, niż stosunek pracy.

Można na ten temat dyskutować, czy tak faktycznie jest, czy nie. Ale ponieważ politycznie nie dałoby się tego wprowadzić z dnia na dzień dla całej gospodarki, to ustawa o dopuszczaniu cudzoziemców do rynku pracy jest świetnym poligonem doświadczalnym. Tylko, że straty będą po polskiej stronie.

I straty także w wymiarze społecznym?

- Oczywiście tak. Mogę sobie wyobrazić, że z powodu narzucenia stosunku pracy, jako jedynej formy zatrudnienia opiekunek cudzoziemskich, tych opiekunek po prostu nie będzie.

Są dwa scenariusze. Jeden, że będą, ale zatrudniane tylko na czarno; ta opcja wygra. Druga jest taka, że polskie kobiety, bo to będą przede wszystkim one, będą musiały rezygnować grubo przed emeryturą z pracy zawodowej, żeby opiekować się członkiem swojej rodziny.

Nie tylko nie dajemy cudzoziemcom pracy tam, gdzie są potrzebni, żeby wypełnić lukę na rynku pracy, ale jeszcze w dodatku odbieramy pracę polskim kobietom. Nie mogę uwierzyć, że w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie zwraca się na to uwagi.

Jakie przesłanie dla pracodawców?

To rozwiązanie jest również konfliktogenne?

- Być może niektórzy Polacy będą widzieć w tym rozwiązaniu uprzywilejowanie cudzoziemców, bo polskiego obywatela nadal będzie można na zlecenie zatrudnić, natomiast cudzoziemskiego pracownika tylko na podstawie umowy o pracę. Wyobrażam sobie, że pracodawcy będą zasłaniać się tym, że muszą dobrać kogoś do zespołu, i ponieważ dostępni są tylko cudzoziemcy, to im dają umowę o pracę, a wykonującym podobną pracę pracownikom polskim nadal oferują umowy zlecenia. Oczywiście przy słabej egzekucji przepisów ten proceder ujdzie bezkarnie.

Europejski Instytut Mobilności Pracy apeluje o zmianę tych przepisów. Czy jakaś odpowiedź ministerstwa już się pojawiła w tej sprawie?

- Niestety nie. Dosyć wcześnie, bo już dwa miesiące temu, wysłaliśmy naszą opinię. Nie budujemy stanowisk, ponieważ jesteśmy ,,think tankiem”; nie reprezentujemy interesów żadnej grupy, ale dbamy o jakość prawa stanowionego w Polsce. To jest jedna z naszych misji. Bardziej martwi mnie to, że nie tylko my nie jesteśmy wysłuchiwani, że pomysł wykluczenia umów cywilnoprawnych pojawił się już po zakończeniu konsultacji.

Czyli proces eliminowania umów cywilnoprawnych miałby się rozpocząć tutaj, w tym obszarze - rozpoczynamy od cudzoziemców, którzy będą wypełniać deficytowe miejsca pracy?

- Tak. Ale jest ogromna różnica między zakazem nadużywania prawa a zakazem korzystania z tego prawa. Jeszcze raz powtórzę - od 1996 roku w Polsce w Kodeksie Pracy jest zakaz nadużywania umów cywilnoprawnych, żeby obejść przepisy prawa pracy. Tyle tylko, że nie potrafimy tego egzekwować. Wiem, jakie jest pozytywne rozwiązanie, które należałoby tu wprowadzić, ale ono jest politycznie zupełnie niespektakularne. Po pierwsze należałoby wyposażyć Państwową Inspekcję Pracy w możliwość kontrolowania umów cywilnoprawnych, nie tylko w możliwość asysty przy pozwach o stwierdzenie stosunku pracy, ale również kontrolowania sposobu wykonania tych umów.

I z urzędu zamiana umowy o pracę.

- Bardzo proszę, zróbmy to. Były próby wprowadzenia możliwości wydania decyzji administracyjnej, od której potem oczywiście można się odwołać. Pewnym rozwiązaniem również będzie tutaj wprowadzenie domniemania istnienia stosunku pracy, wynikające z wdrożenia dyrektywy tzw. platformowej, czyli o zatrudnieniu przez platformy cyfrowe, które czeka nas w najbliższej przyszłości. Zobaczymy, być może to będzie skuteczniejsze rozwiązanie.

Nie możemy pozwolić sobie na to, żeby wylewać dziecko z kąpielą, bo jeśli nie potrafimy egzekwować przepisów, to jakie to jest przesłanie dla pracodawców? Czy naprawdę sądzimy, że nowe przepisy, które wymagają zezwolenia na pracę tylko w ramach stosunku pracy, będą egzekwowane? Czy cudzoziemcy będą lepiej chronieni, mając umowę o pracę, niż są chronieni, gdy mają umowę zlecenie? W takiej umowie okres wypowiedzenia może być w zasadzie jednodniowy. W umowie jest on dłuższy, ale jeśli, z naruszeniem polskiego prawa, pracodawca zwolni cudzoziemca i on się nawet odwoła do sądu, to zanim sprawa skończy się w pierwszej instancji, straci już prawo pobytu.

Adrian Zandberg: Lewica chce, by inspekcja pracy mogła realnie działać Adrian Zandberg: Lewica chce, by inspekcja pracy mogła realnie działać