W zeszłym tygodniu Sejm odrzucił poprawkę do budżetu, w której zapisano 10 milionów na krakowskie metro. Poprawkę złożyli politycy Prawa i Sprawiedliwości, więc była skazana na odrzucenie, ale nie szkoda panu tych pieniędzy?

- Ja zadam pytanie politykom PiS, na co chcieli przeznaczyć te pieniądze?

Nie jestem politykiem, więc nie odpowiem na to pytanie...

- Dziękuję bardzo za ten gest łaski, że chcieli nam pomóc, ale nie zapytali wcześniej. Nie ma w roku, który nadchodzi, na co przeznaczyć tych pieniędzy. Jesteśmy na etapie decyzji środowiskowej. Możliwe, że politycy PiS nie do końca wiedzą, jak przebiega proces inwestycyjny... Jak będzie decyzja środowiskowa wydana w tym roku, następnie będziemy robić przetarg na projekt budowlany. Dalej pieniądze mamy zapisane w budżecie. 100 milionów złotych w krakowskim WPF jest zapisanych. W najbliższym roku po prostu nie byłoby, na co tego wydać. Idzie decyzja środowiskowa, idzie normalny proces inwestycyjny. To była taka wrzutka typowo populistyczna, żeby pokazać, że my nie chcemy metra, bo odrzuciliśmy tę poprawkę. Natomiast w momencie odpowiednim, jak będą nam potrzebne pieniądze z rządu, to proszę mi uwierzyć, będę bardziej skuteczny w pozyskaniu niż poprawką polityków PiS na Sejmie.

Ale jest w przyszłorocznym budżecie 900 tysięcy na dokumentację dotyczącą metra. To byłoby jak znalazł. Jeszcze by zostało...

- Tak. Można było przegłosować i by zostało... Jak jest przegłosowane konkretne zadanie, trzeba pieniądze wydać na to zadanie. Parków z tego nie zrobimy. Tak nie działa budżet.

Być może to, co zobaczyliśmy w piątek, w ogóle pokazuje stosunek Koalicji 15 października do idei budowy metra w Krakowie?

- Absolutnie nie. Ja jestem w rozmowach z ministerstwami, rządem. Wszyscy wiedzą czego i kiedy potrzebujemy. Wtedy będziemy się starać. Teraz pozyskujemy pieniądze z rządu. Ostatnio 12 milionów na odwiert wód geotermalnych, 5 milionów na boiska Clepardii i Borku. Nawet się tym nie chwalimy. 5 milionów t, 10 milionów tam. Robi się wielka afera, ale tego byśmy w tym roku nie wykorzystali. Łukasz Kmita to wie, ale rozumiem, że to polityczna walka. Nie obrażam się.

12 milionów na odwiert na terenach Nowej Huty Przyszłości. Kiedy ten odwiert mógłby się rozpocząć?

- Na razie mamy środki pozyskane. W 2025 roku pewnie ruszą prace.

W jaki sposób będzie pan chciał zasypać dziurę związaną z funkcjonowaniem komunikacji zbiorowej? Brakuje około 250 milionów złotych, wpływy z budżetu pokrywają niespełna 40% kosztów.

- Tak od dłuższego czasu było, że w Krakowie luka rosła. Transport jest coraz droższy. Są nowe linie, wymieniany jest tabor, rosną płace, ale 90 zł za bilet miesięczny to mniej więcej tyle, co 12 lat temu. Ceny poszły w górę, inflacja była rekordowa. Będziemy szukać tych środków. Staramy się o środki z KPO, z zewnątrz. Jak pozyskamy środki z rządu czy UE, przesuniemy środki w budżecie. 100 milionów powinniśmy dostać z VAT. Zastanowimy się. Nie ukrywam, że możliwa jest korekta cen biletów lub funkcjonowania sieci.

Co to znaczy korekta funkcjonowania sieci?

- Jak gdzieś coś jeździ co 6 minut, będzie jeździć co 10 minut. Czego krakowianie oczekują? Rozwoju transportu, czy wolą płacić mniej? Przed nami te dyskusje. Robimy analizy. Budżet nie jest jeszcze przyjęty. Zwiększymy pozyskiwanie środków zewnętrznych. To nie wygląda najlepiej. Tu się da więcej wycisnąć z różnych programów.

Może trzeba odważnie powiedzieć, że nieuniknione są podwyżki cen biletów w przyszłym roku? To nawet publicznie mówią niektórzy radni Prawa i Sprawiedliwości.

- Wszystko zależy od konstrukcji budżetowej miasta. Złożymy to. Mówię, że one są możliwe. Decyzji nie ma. Jakbym miał decyzję w głowie, to bym o tym mówił. Tego jednak nie ma. Podwyżki są jednak prawdopodobne.

MPK ma zupełnie inne problemy, wynikające obecnie z cyberataku i z próby sabotażu na terenie Krakowa. Jakie wnioski władze Krakowa wyciągają? Wnioski dotyczące ochrony infrastruktury krytycznej, ale nie tylko krytycznej, także tej związanej z funkcjonowaniem komunikacji zbiorowej?

- Na razie władze MPK i wielu specjalistów siedzi nad tym, żeby system przywrócić do funkcjonowania. Działa sprzedaż biletów, ale to też masa baz danych. To wielkie systemy, które zostały zaatakowane przez profesjonalistów, ponoć ze wschodu. Była próba sabotażu infrastruktury energetycznej. Wyglądało to na próbę całkowitego paraliżu. Wiem, że były problemy dla mieszkańców. Na razie przywracamy funkcjonowanie systemu. To jeszcze chwilę potrwa. To nie tylko sprzedaż biletów. Nie wiemy, czy zostały wykradzione dane. Szukamy dowodów. Jak proces się zakończy, będzie audyt działania systemów bezpieczeństwa. Jak trzeba będzie, będą kwoty na większą ochronę. Centrum Obsługi Informatycznej składało zapotrzebowanie na ten rok. Nie ma co na tym oszczędzać.

Chodzi o ochronę cyfrową?

- Tak. My tego nie widzimy, ale potem się okazuje, że mogło być bezpieczniej. Poczekajmy jednak z wnioskami do audytu. To profesjonalne grupy, które potrafią złamać wszelkie zabezpieczenia.

Wracając jeszcze do budżetu, około 7 miliardów to jest ten skumulowany dług Krakowa. Oszczędności mają przynieść między innymi zmiany w magistracie. Często słyszymy takie informacje, że jest chaos związany z relokacją. Jakie skutki finansowe ma przynieść ta zmiana? Czy to jest jakoś podliczone?

- To nie jest chaos, to konsultacje. Jak ktoś chce ogłaszać decyzję i ludzi przeprowadzić, wtedy by to była decyzja, a nie chaos? My stwierdziliśmy, że zmiany trzeba skonsultować. Mamy strukturę, ogłosiliśmy ją. Chodzi teraz o to, gdzie kto będzie pracować. Została zaproponowana jedna siatka lokalizacji. Ona nie spotkała się z dobrym przyjęciem, została skorygowana, potem drugi raz i doszliśmy do kompromisu, w którym na 3500 pracowników magistratu tylko niecałe 300 zmieni swoje lokalizacje. Docelowo najpóźniej za rok oszczędzimy 1,5 miliona na wynajmie. Z dwóch lokalizacji zejdziemy, mimo że nie będzie pracowało mniej osób. Jest zmiana, optymalizacja. Nie będzie pustych przestrzeni. Część osób pójdzie na pracę zdalną, część wydziałów połączymy. Zachowujemy ludzi, ale zaoszczędzimy. Rozumiem pracowników, że jak ktoś ma zmienić lokalizację, nie jest to czasem najlepsze dla człowieka. Ma się ustawione centrum życiowe, żłobek, dojazd, przedszkole. Rozumiem pewne wzburzenie, ale jest jakiś kompromis. To sytuacja trochę przejściowa. Dokończymy to w przyszłym roku.

Jest pan szefem małopolskiej Platformy Obywatelskiej. Był pan w Gliwicach na konwencji Rafała Trzaskowskiego. Teraz Polska powiatowa to jest to, co stoi przed kandydatem Koalicji Obywatelskiej. Od Podkarpacia zaczyna, ale rozumiem, że w Małopolsce też dość szybko się pojawi. Czekają nas jednak najpierw w Małopolsce wybory uzupełniające do Senatu. Czy jest kandydat Koalicji Obywatelskiej? W lutym mają się te wybory odbyć.

- Jeszcze nie. Zajmowaliśmy się teraz startem prekampanii Rafała Trzaskowskiego. Ten kandydat będzie niebawem.

Co jeśli z drugiej strony będzie Bogusław Sonik z poparciem Prawa i Sprawiedliwości? On może liczyć na spore poparcie na wyborców w Krakowie.

- Nie sądzę, żeby kandydat PiS w tym okręgu zyskał duże poparcie.

Nawet jak to będzie Bogusław Sonik?

- Nawet.

Z takim przekonaniem pan mówi...

- Nie sądzę, żeby miał szansę na wygraną. Znam ten okręg.

Kiedy poznamy tę kandydaturę?

- Najszybciej jak to możliwe, najpóźniej jak to konieczne.