To będzie próba reanimacji nieuleczalnie chorego pacjenta? Czy Poczta może jeszcze dogonić konkurencję?
Bardzo trudne pytanie, bo zwykle masowe zwolnienia to nie jest dobry wstęp do reanimowania czegokolwiek, tylko raczej do zarządzania jakąś masą upadłościową. Te pierwsze ruchy raczej wskazują na to, że przyszłość przed Pocztą Polską już nie jest zbyt długa i na pewno nie jest świetlana. Z tego tytułu mogą wyniknąć różne problemy, także dla zwykłych obywateli.
Prezes Poczty Polskiej Sebastian Mikosz mówi, że jest ona w dramatycznej sytuacji. Kilka miesięcy temu na antenie naszego radia powiedział, że widzi Pocztę jako punkt usługowo-handlowo-gastronomiczny. Czy pan sobie wyobraża taki scenariusz w najbliższych latach?
To brzmi jak jakiś ponury żart. Już sam fakt, że w tej chwili na poczcie asortyment jest mało pocztowy, mam wrażenie, przeszkadza we właściwej działalności, sprawia, że ta podstawowa działalność nie jest dobrze wykonywana. Tego już jest za dużo. Poczta Polska ma tak dużo zadań do wykonania jako operator przesyłek, nazwijmy to, urzędowych i jako potencjalnie dobrze działająca firma kurierska, że nie za bardzo jest potrzeba wchodzenia na jakieś inne rynki.
Paczkomaty i usługi kurierskie to według pana przyszłość? Te zaniedbania są kilkunastoletnie, czy Poczta jeszcze może dogonić konkurencję?
Myślę, że może dogonić, bo Poczta Polska to jednak dość silna marka. Mają oddziały w bardzo dobrych miejscach, także w tych mniejszych miejscowościach, gdzie nie zawsze kurierzy działają tak sprawnie, jak to widzimy w wielkich miastach. Poczta się musi zmienić. Tak jak kiedyś zrezygnowano z usługi telegramów, tak pewnie będziemy wysyłać coraz mniej listów, bo nasze państwo się informatyzuje i administracja w coraz większej liczbie przypadków dopuszcza e-doręczenia. To cały czas będzie szło do przodu. Natomiast transport towarów, jak pokazują firmy prywatne, to jest segment bardzo szybko rosnący i nic nie wskazuje na to, żeby to miało się zmienić. Czy to będą dostawy bezpośrednio pod drzwi, czy pod jakieś automaty paczkowe, to już jest kwestia konkretnego modelu biznesowego. Poczta jako firma kurierska ma o co walczyć, bo ten rynek jest ogromny.
Również Sebastian Mikosz na antenie naszego radia powiedział, że nie ma zamiaru likwidować placówek pocztowych. Chce, żeby te miejsca były bardziej przyjazne. Wrócę do pomysłu usługowo-handlowo-gastronomicznego. Poczta nie powinna się rozrastać, jeżeli chodzi o dodatkowe usługi, tylko powinna się tylko i wyłącznie skupić na tym, na z czym w pierwszej kolejności nam się kojarzy?
Tak. Mam wrażenie, że ta przyjazność, której oczekujemy od Poczty, nie polega na tym, że mogę tam sobie coś zjeść, tylko że sprawnie odbiorę awizo, czy w przypadku osób, które wciąż z tego korzystają, sprawnie zapłacę rachunki. Nie liczy się tylko czysty rachunek ekonomiczny i to, które usługi są najbardziej intratne. Poczta ma pewną misję. Przecież są osoby, które nie bardzo sobie radzą z usługami cyfrowymi, czyli te e-doręczenia, to będzie dla nich jakiś koszmar, będą tego unikały, albo nie chcą płacić rachunków przy pomocy przelewu internetowego. Tego typu usługi, nawet jeżeli one nie są super intratne, nawet jeżeli czasami wręcz trzeba do nich dopłacać, Poczta Polska, jako organizacja o szczególnym statusie, wciąż powinna świadczyć, mimo że w takim czystym rachunku ekonomicznym to się nie mieści.
W Danii podjęto ostatnio decyzję o całkowitej zamianie dotychczasowej korespondencji papierowej na elektroniczną. Wszystkie urzędy zostały skomunikowane z obywatelami, którzy mogą korzystać z kilku platform cyfrowych, gdzie załatwiają swoje sprawy. Urzędów pocztowych w Danii praktycznie już nie ma. Oddzielono także usługi komercyjne od publicznych. Czy to jest dobry kierunek? I przede wszystkim, czy polskie społeczeństwo byłoby gotowe na taką zmianę?
Myślę, że do całkowitej cyfryzacji jeszcze trochę nam brakuje. I ze względu na rozwiązania, które nie są gotowe, i też ze względu na gotowość społeczeństwa, szczególnie osób starszych. Natomiast sam pomysł rozdzielenia tego segmentu czysto komercyjnego, gdzie działamy tak jak wszyscy kurierzy, walcząc o efektywność, będąc konkurencyjnym na rynku, super. Z drugiej strony zostawiamy właśnie te rzeczy, nazwijmy to misyjne, operatora publicznego, gdzie ważna jest jakość, zatroszczenie się o tych, którzy w tym modelu rynkowym nie są zauważani, bo nie są dostatecznie dobrym źródłem zysku. Wtedy mamy jasne kryteria rozliczania tego. Tę część biznesową rozliczamy według kryteriów stricte biznesowych, natomiast bardziej skomplikowane, społeczne kryteria dobieramy do tej części misyjnej.
Czy poczta mimo wszystko będzie musiała się zmierzyć z tym, że być może część jej placówek w mniejszych miejscowościach będzie musiała zniknąć, jeżeli sytuacja finansowa nie będzie się poprawiać?
Jeżeli będzie to czysto biznesowe, to na pewno. Jeżeli argumenty społeczne będą brane pod uwagę, to moim zdaniem te placówki nie powinny zniknąć, ponieważ to jest wykluczenie, utrudnienie życia potężnej grupie obywateli. Coś takiego widzimy na innych rynkach. Na przykład niedawno było głośno o tym, że w wielu gminach w Polsce nie ma apteki. To akurat nie wynika z braku popytu, tylko czasami z dziwnych regulacji, które utrudniają zakładanie aptek. Widzimy, jakim problemem społecznym jest to, że osoby, które nie mają samochodu, w przypadku gdy komunikacja publiczna jest w wielu miejscach tragiczna, nie są w stanie wykupić recepty, ponieważ nie ma w ich miejscowości apteki. Jeżeli dołożymy do tego podobny problem z pocztą, to to będzie kolejny obszar życia, ważny obszar życia, z którego wyłączymy dużą grupę ludzi. Na to nie powinniśmy sobie pozwolić.
A co by pan powiedział na pomysł całkowitej prywatyzacji? Jeżeli poczta nie jest rynkowa, to może oddać ją w ręce prywatne? Czy jednak to jest taka gałąź gospodarki, która zawsze powinna być w rękach państwa?
Państwo powinno mieć nad tym jakąś kontrolę, jeżeli mówimy o operatorze publicznym. Już jakiś czas temu były prowadzone takie eksperymenty: firmy prywatne też mogą świadczyć usługi listów poleconych i przesyłki sądowe miały być wtedy dostarczane przez jedną z prywatnych firm, które zresztą się świetnie rozwinęły. Ale to było doświadczenie bardzo trudne, dla niektórych wręcz traumatyczne. Mam wrażenie, że wtedy firma, która to wygrała, biznesowo sobie radziła, natomiast pod względem jakości usług nie za bardzo. Wiele problemów się pojawiło. Wtedy to był taki dzwonek ostrzegawczy, że być może nie wszystkie te usługi da się właśnie przerzucić na ten mechanizm rynkowy i niech on sobie działa.
To było parę lat temu, a teraz ta firma, o której mówimy, jest już potentatem na rynku polskim, a powoli robi się niem też na europejskim.
To prawda. Być może jesteśmy w innym miejscu. Być może ta firma też już wielu rzeczy się nauczyła. Ale może też być tak, że tego typu rzeczy już są poza jej radarem, bo szuka bardziej zyskownych, bardziej innowacyjnych fragmentów działalności i czysto rynkowo może już nie widzieć sensu w czymś, co kiedyś było dla niej atrakcyjne.
Na ile państwo powinno pomagać poczcie? Wiemy, że w poprzednich latach bardzo pomagało i często też tuszowało problemy poczty. Problemu nie było na wykresach ekonomicznych, natomiast jak się teraz okazało, problem był i na wypłaty nie starczyło. Trzeba było wziąć kredyt, żeby pracownicy Poczty Polskiej otrzymali swoje wynagrodzenie.
Państwo powinno ingerować, bo to nie jest problem, który załatwi się sam. Natomiast nie możemy mieć takiej sytuacji, o której właśnie pan mówi, że mamy organizację, która jest fatalnie oceniana przez klientów, pracownicy też mają powody, żeby narzekać, ich podstawowe prawa nie są zawsze przestrzegane, a mimo to trzeba do tego dopłacać grube miliony złotych. To jest sytuacja, której nie da się na dłuższą metę utrzymać, bo ona powoduje tylko gniew i nie rozwiązuje żadnego problemu. Jeżeli państwo ma wspierać, a ma wspierać, jak powiedziałem, to z tym muszą się wiązać bardzo konkretne warunki poprawy działalności.
Dopuszczam sytuację, że w pewnych sytuacjach jakaś dotacja będzie potrzebna. Skoro chcemy mieć na przykład te placówki w małych miejscowościach, to one będą cały czas na minusie. Nie wygenerują tyle, żeby popłacić wszystkie rachunki i wszystkie pensje. Natomiast to nie ma być tak, że brakuje pieniędzy, więc za każdym razem ratujemy tyle, ile trzeba, no bo to jest zupełnie jakaś aberracja.