Edukacja zdrowotna jako przedmiot nieobowiązkowy to dotąd największa porażka Ministerstwa Edukacji Narodowej i minister Nowackiej?
- Zdecydowanie nie. To dobry kierunek. Jak pojawiają się kontrowersje, jak druga strona wykorzystuje to politycznie i próbuje pomysł zdyskredytować, warto wprowadzić okres przejściowy. Ludzie zobaczą, o co chodzi. To najlepszy sposób na wprowadzenie zmiany. Nie uważam tego za porażkę ministerstwa.
Tyle było tłumaczenia, jak ważna jest profilaktyka, szczepienia, pewien katalog zasad, które mogą uchronić nieletnich przed wykorzystaniem seksualnym... Chyba wystarczyło, że przestało się zgadzać w słupkach poparcia, no i mamy edukację zdrowotną nieobowiązkową.
- Trzeba pamiętać, że obywatele mają prawo mieć wątpliwości co do nowych pomysłów. To naturalne, że musimy wtedy krok po kroku przekonywać społeczeństwo. To naturalna rzecz w polityce.
Politycy np. Polski 2050 mówili, że edukacja seksualna może być rzeczywiście nieobowiązkowa, fakultatywna, a cała reszta może być obligatoryjna. To samo mówił szef małopolskich struktur Prawa i Sprawiedliwości, że co do reszty to by się zgodził, może być obowiązkowe, natomiast edukacja seksualna nieobligatoryjna. Dlaczego wybrali państwo opcję atomową, czyli nic nie będzie tak naprawdę obowiązkowe?
- Pamiętajmy, że dalej dzieci uczymy biologii w szkołach, nauk przyrodniczych także. Wszystkie informacje o szczepieniach nie będą tylko na edukacji zdrowotnej. Można zrobić tak, żeby dzieci miały informacje na lekcjach biologii, a z drugiej strony można też przekonywać, żeby kwestie związane ze zdrowiem były przedstawiane na edukacji zdrowotnej. To lepszy pomysł niż ten PiS.
Skoro wspomina pani polityków Prawa i Sprawiedliwości, to mówią oni, że po wyborach prezydenckich wszystko jeszcze się może zmienić. To byłoby nawet ciekawe, bo szkoły muszą do końca maja przygotować arkusze organizacyjne na nowy rok. Bierze pani pod uwagę jeszcze zmianę w czerwcu, że jednak edukacja zdrowotna będzie obowiązkowa?
- Absolutnie nie. Dlatego teraz jest ogłoszone, że będzie nieobowiązkowe, żeby szkoły się przygotowały. Politycy PiS lubią wymyślać problemy, ale tak się nie zarządza edukacją.
Pani jest posłanką z Podhala. Czy rzeczywiście zmiana z czterech na trzy tury zimowego wypoczynku tak dobrze została przyjęta przez podhalański biznes? Przedstawiciele Tatrzańskiej Izby Gospodarczej chwalili to rozwiązanie.
- To rozwiązanie ma na celu wyrównanie ilości dzieci na feriach. W niektórych turach tylko 29% dzieci w Polsce jest na feriach, w innych 36%. Nie powinno to zbytnio obciążyć turystyki. Jednak mamy zmiany klimatyczne. Jest coraz cieplej, sezon zimowy się skraca co roku. W zakresie utrzymywania stoków może to być plus dla branży, że to będzie skumulowane. Zmiany klimatyczne nie będą aż tak przeszkadzały w przyszłości.
Biznes podhalański na tym nie straci?
- Mamy dodatkowy dzień wolny od pracy w wigilię. Rozłoży się trochę ruch turystyczny. Część osób wybierze w święta kierunek podhalański i inne wyjazdy na narty. Po prostu styl odpoczynku zimowego nieco się zmieni.
Ferie dzisiaj się rozpoczynają. Słyszymy o 60% poziomie rezerwacji na ferie dla Małopolski na Podhalu. Rzeczywiście nie ma rewelacji o tej porze?
- Nigdy nie ma. Ludzie czekają na to, jaka będzie pogoda, czy będzie śnieg. Śnieg dopisuje. Oby przyszły niewielkie mrozy, żeby utrzymać naśnieżone stoki. To naturalne. Był bardzo dobry sezon świąteczny, bardzo dużo było wolnego. Wychodziły nawet dwa tygodnie. Wiele osób wybrało ten okres na narty. Biorąc pod uwagę pogodę, może to być jeden z najlepszych sezonów zimowych w ostatnich latach.
Kolejną ofiarą słupków poparcia kandydata Koalicji Obywatelskiej będzie polskie wdrażanie unijnego aktu o usługach cyfrowych, czyli tego słynnego DSA? W polskich rozwiązaniach Urząd Komunikacji Elektronicznej mógłby blokować nielegalne treści, towary czy usługi w internecie. Już teraz Rafał Trzaskowski mówi, że nie podpisze ustawy o cenzurze w internecie. Rzeczywiście chodzi o cenzurę?
- Tutaj chodzi głównie o nielegalne treści, które noszą znamiona przestępstwa. To bardzo odważne rozwiązanie. Podstawą przy wdrażaniu takich rozwiązań są szerokie konsultacje społeczne. Bez zrozumienia, nie należy tego wprowadzać. Zgadzam się z panem prezydentem. Dopóki społeczeństwo nie będzie gotowe na takie rozwiązanie i nie będzie go rozumiało, należy to odłożyć w czasie.
To samo z ustawą antyhejterską? Równolegle posłowie pracują nad ustawą antyhejterską.
- To akurat ustawa, która ma na celu ochronę dzieci. Mamy teraz wielki kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Badania pokazują, że przyczyniają się do tego media społecznościowe. Wiele krajów europejskich wprowadza duże restrykcje w dostępie do social mediów dla dzieci w wieku do lat 15, 16. Tak jest w Finlandii. Musimy nad tym pracować, żeby chronić młodzież przed nienawiścią. One są na to wrażliwe.
Czyli Koalicja Obywatelska mówi „nie” dla rozwiązań ministerstwa cyfryzacji, wicepremiera Gawkowskiego, jeśli chodzi o to polskie wdrażanie DSA. Prezydent Trzaskowski, o ile zostanie prezydentem, taką ustawę antyhejterską, która została przygotowana przez polityków Polski 2050, powinien podpisać w pani ocenie?
- Teraz dyskutujemy w Sejmie na ten temat. To ma na celu głównie ochronę zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży.
Ale to rzeczywiście jest do przyjęcia w pani ocenie?
- Dla mnie tak. Zdrowie i życie dzieci jest najważniejsze. Kryzys zdrowia psychicznego jest bardzo duży. Państwo jest od tego, żeby chronić dzieci i młodzież przed nienawiścią. Doprowadza to do kryzysowych sytuacji. W polityce my wiemy, na co się piszemy. Dzieci nie powinny być jednak narażone na taki hejt w internecie.
Niedawno trzy sondaże pokazały, że spada to poparcie kandydatowi Koalicji Obywatelskiej. Ten ostatni sondaż w ogóle pokazywał niewielką przewagę Rafała Trzaskowskiego nad Karolem Nawrockim. Co się dzieje? Co pokazują te sondaże? Jakie zjawisko?
- Po prostu w tym miesiącu znane są nazwiska wszystkich kandydatów. Jest kandydatka Lewicy. To na pewno zabrało nam część głosów. Do tego Karol Nawrocki dociera do wyborców PiS. To naturalne zjawisko. My w 100% byliśmy gotowi, że do końca nie będzie wiadomo, kto wygra. Będzie 50 na 50. Liczy się każdy głos. Sondaże w I turze nie mają wielkiego znaczenia. Trzeba przekonać 50% +1 Polaków, żeby oddali głos na naszego kandydata.