Czy uczestnicy dyskusji odwiedzili Targi Bożonarodzeniowe na Rynku Głównym?
Siłą rzeczy są bardzo blisko, ponieważ spotkanie jest w Międzynarodowym Centrum Kultury, które jest przecież bezpośrednio przy Rynku położone.
Przyjechali ludzie naprawdę z bardzo różnych stron Europy. Wiem, że zajrzeli za to zielone ogrodzenie i dopytywali, czy to aby na pewno jest nasza polska tradycja.
Byli zdziwieni?
Tak, bo wydawała im się dosyć znajoma, ale niekoniecznie z słowiańskich krajów.
W Krakowie powróciła dyskusja dotycząca jakości tego typu wydarzeń, jak Targi Bożonarodzeniowe, które przez część już lokalnych polityków samorządowców nazywane są targami grillowania. Jak pani ocenia tego typu inicjatywy? Czy rzeczywiście proponują lokalną tradycję, czy przede wszystkim działania czysto merkantylne?
Przyznam, że mi trochę brakuje takiej tradycji lokalnej. Myślałam, że zobaczę szopki. Szopki widziałam owszem wczoraj, ale nie na jarmarku, tylko przy samym pomniku.
Muszę powiedzieć, że trochę mi tego lokalnego ducha brakuje, a przez to, że jarmark jest ogrodzony, to też jest mniejsza możliwość takiego oglądania Rynku w całej okazałości. Wydaje się, że trzeba jednak chodzić na około, na szczęście zielonych, ale jednak ogrodzeń.
A jakiego rodzaju dziedzictwem są tego typu targi? Odbywają się przecież w miejscach, które przez wieki właśnie temu służyły. Mówimy o Krakowie, o mieście hanzeatyckim.
Na pewno same targowiska czy jarmarki są takim elementem istotnym tradycji, natomiast ważne jest, aby ta tradycja była priorytetem względem komercji, a czasami ta proporcja bywa zachwiana.
Niestety są to też często ekonomicznie niedostępne działania dla takich zwykłych zjadaczy chleba. Pracownicy Narodowego Instytutu Dziedzictwa, można powiedzieć budżetówka, nie bardzo byli w stanie sobie pozwolić na zakup jakichś specjałów. Jeżeli chodzi o możliwość oferowania czy turystom, czy nawet samym mieszkańcom, którzy dość często są przecież zainteresowani tradycyjnych wyrobów, to tu mamy naprawdę wielkie pole do popisu, szczególnie, jeżeli chodzi nie o tę taką z dalekiej Azji sprowadzaną tandetę, ale to nasze lokalne rzemieślnictwo wykonane tradycyjnymi technikami. Wydaje mi się, że rynek mamy naprawdę duży i można by tutaj wiele zaoferować.
A targi świąteczne w ogóle mają szansę trafić na krajowe listy dziedzictwa kulturowego?
Wydaje się, że mamy jeszcze sporo różnych tradycji, które trzeba chronić. Zastanawiam się, czy rzeczywiście targi bożonarodzeniowe są tą tradycją, która wymaga naszej opieki, szczególnie jeżeli chodzi o znajomość rękodzieła i znajomość techniki, która często przekazywana z matki na córkę, z ojca na syna. To są właśnie te elementy naszej historii, naszego dziedzictwa, które musimy wesprzeć, bo to zanika. A chyba się nie martwię o los akurat jarmarków bożonarodzeniowych.
Warto też przypomnieć, że na listę dziedzictwa niematerialnego całkiem niedawno trafił pochód profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego
To prawda, są takie elementy naszej kultury, które się wydają nieoczywiste. Z warszawskich ciekawostek to kwesta na Cmentarzu Powązkowskim. Również została wpisana na listę dziedzictwa niematerialnego.
Ale też pamiętajmy, że szopki krakowskie są zapisane na listę i to już nie tylko na listę krajową, ale też na światową listę UNESCO. Także jest się czym naprawdę pochwalić.
Jakie wymagania na twórców nakłada obecność szopkarstwa na krajowej liście i na UNESCO?
Przede wszystkim jest to wysiłek związany ze złożeniem wniosku, bo to jest taka procedura, w której trzeba wykazać oryginalność tej techniki i też pokazać osoby, które nadal potrafią taką sztukę praktykować. Jest też kwestia dyspozytariuszy. Nie chodzi tylko o to, żeby wskazać takie zjawisko, które na tej liście się powinno znaleźć, ale też takie osoby, czy też takie instytucje, które są za to zjawisko dalej odpowiedzialne.
Oczywiście to też dalej się wiąże z pewnymi przywilejami, bo na przykład można się starać o pewne fundusze, których nie można zyskać, nie będąc na takiej liście.
Wydaje się, że również ten element promocji, wiedzy o takim zjawisku jest wartością, ale to tak jak bywa z wartościami, wszystko ma dwa końce i czasami jest też tak, że powoduje to bardzo duży ruch turystyczny i to z kolei bywa niestety dla niektórych elementów tradycji szkodliwe.
Które z elementów naszego dziedzictwa niematerialnego są najbliższe wpisu kolejnego, choćby na krajową listę?
Na pewno kolejne takie produkty dziewiarskie. Rodzajów koronek jest w Polsce bardzo dużo, sama się cały czas uczę, nie wiedziałam, że mamy aż tyle różnych zupełnie technik wykonywania. Mamy też bardzo wiele technik związanych z różnego rodzaju świętami: tradycje wykonywania pewnych potraw, bożonarodzeniowe, różnego rodzaju pisanki wielkanocne.
Natomiast z takich ciekawostek, cały czas nie jest objęta jeszcze wpisem, a staramy się to zrobić i prawdopodobnie będzie to taki wpis grupowy, tradycja Wigilii. I chcielibyśmy, żeby Wigilia była na światowej liście dziedzictwa we wpisie seryjnym, razem z krajami nadbałtyckimi. W tej chwili sytuacja na Ukrainie nie jest na tyle łatwa, żeby tutaj można było dokonywać takich wspólnych działań.
2-3 lata temu, gdyby zaczynaliśmy myśleć o tym wpisie, Ukraina również miała być sygnatariuszem tego projektu.
Zdążymy przed tą wolną Wigilią w przyszłym roku?
W przyszłym roku, mam nadzieję, że tak. Robimy wszystko, żeby się udało.