Władze Krakowa chcą raz jeszcze opracować projekt rewitalizacji Bulwarów Wiślanych. Jakich rozwiązań potrzebują bulwary?

Całościowych, to na pewno. To jest największa nasza przestrzeń linearna w mieście, o największym zasobie kulturowym. Przepiękna, ale niedoinwestowana cały czas i teraz chyba największą trudnością jest zapanowanie nad sterowaniem przestrzenią publiczną tych bulwarów. Nawet nie tyle jej jakością: tego po czym chodzimy, na czym siedzimy, natomiast nad tym, jak one będą działały. To jest chyba cały czas otwarte pytanie, czy one działają w sferze przestrzeni publicznej dobrze.

Działają? Na pewno częściowo tak.

Częściowo. Natomiast czy zdajemy sobie sprawę jak działają - i tutaj mam nadzieję, że władze miasta mają do tego szereg narzędzi, żeby zbadać w jaki sposób działają, bo to jest niezwykle istotne, żeby sprawdzić jaki jest charakter aktywności ludzi na bulwarach. Nam się wydaje, że one są bardzo uczęszczane, ale to jest troszeczkę pozorne, bo one są oczywiście uczęszczane, ale w danych fragmentach. Oczywiście mamy odcinek Wawelu, gdzie mamy bardzo dużo ludzi, mamy troszeczkę ludzi przy kładce Bernatka

Na odcinku do plaży Krokodyl, czyli do Salwatora.

Tak, ale to jest też bardzo często ruch tranzytowy ludzi, którzy się przemieszczają. I tu jest chyba taka jeszcze największa bolączka bulwarów, że nie mamy zbyt dużo „atraktorów”, które nam tych ludzi zatrzymają, a co jeszcze trudniejsze, zatrzymają nam ich w różnych porach roku. Nie tylko kiedy jest pięknie i bardzo chętnie zostajemy na bulwarach siedząc sobie na trawce, ale co się dzieje w listopadzie, w grudniu, w marcu, który jest już bardziej wiosenny, ale wciąż nie najbardziej przyjazny do tego, żeby zatrzymać się tylko na trawce.

Mówiliśmy o tej stronie, która jest objęta ochroną konserwatorską, czyli ta strona na od Salwatora do kładki. Z drugiej strony jest nieco gorzej. Co jest do zagospodarowania na nowo? Co jest dzisiaj już nie do uratowania, biorąc pod uwagę bulwary?

Nie wiem czy tu możemy mówić, że coś jest nie do uratowania, bo to jest przestrzeń z takim potencjałem, że musimy mieć na nią pomysł. Musimy mieć pomysł na funkcjonowanie tej przestrzeni publicznej w ramach dość trudnych, bo bulwary w części historycznej mają bardzo „twardą” konstrukcję. Przede wszystkim nie mamy aktywnych pierzei, nie mamy aktywnych parterów. W większości nie mamy tego styku, nie ma skąd czerpać ludzi. W związku z tym musimy zrobić wydaje mi się to, co robi się bardzo często na świecie, czyli wejść w rozwiązania elastyczne, które bardziej umożliwiają nam zbliżenie się do przestrzeni wody i tam zatrzymania ludzi. Myśmy mieli troszeczkę takich działań. Były próby stworzenia plaży, pływającego hotelu. Natomiast to są jeszcze cały czas dość szczątkowe rozwiązania, które nie do końca chyba są tą odpowiedzią na to, co nas ściągnie tam na przestrzeni całego roku i zatrzyma na bulwarach.

Wracamy do idei waterfrontów, wyjaśnijmy czym one są. Pani sięga po przykłady europejskie: Hamburg, Amsterdam, Barcelona. Co pokazują w kontekście Krakowa te trzy przykłady?

Każde miasto jest inne. Jeśli mówimy o waterfrontach, to jest troszeczkę takie słowo klucz. Natomiast chodzi nam zawsze o przestrzeń publiczną powiązaną z nadbrzeżem. Rzeki, morza, czasem jeziora. Tutaj te przykłady miast są bardzo różne. Każde miasto ma też swoją specyfikę: swoje uwarunkowania i swoje blokady. Natomiast to co zaczyna nas tak coraz bardziej chyba łączyć z różnymi rozwiązaniami na świecie, to jest poszukiwanie właśnie tej aktywności ludzkiej, którą możemy zatrzymać w miejscu tych waterfrontów, a ona jest rozwiązywana w różny sposób.
Tutaj chyba z miast, które będą bardziej zbliżone w skali do Krakowa, to nawet bardziej bym upatrywała Berlina czy Kopenhagi, które wprowadzają też w bardzo trudnych często lokalizacjach waterfrontów właśnie takie bardzo elastyczne rozwiązanie, które są skierowane na działanie całoroczne. Berlin, który wprowadził pływającą plażę, ale przekształca ją w zimie na sauny. To chyba jest też wiążące, że obecne myślenie o przestrzeni nadbrzeżnej, o kontakcie człowieka z wodą, czy to będzie rzeka, czy morze, pokazuje nam już inny też styl życia. Ludzie już będą chcieli trochę innych rzeczy, trochę może bardziej swobodnych, na pewno bardziej zróżnicowanych. Bardzo ciekawy przykład mamy w zakresie polskich miast: Wrocław i szkoła na Odrze.
Pierwsza pływająca struktura, która w całości jest zlokalizowana na lustrze wody z pływającymi zielonymi wyspami; która daje właśnie już to nowe odczucie, to co nas właśnie wiąże z tymi przykładami zachodnimi czy światowymi. To zatarcie granicy, do którego momentu porusza się człowiek, a gdzie zaczyna się woda. Zaczynamy coraz bardziej „wpuszczać” człowieka w przestrzeń wody, dać mu to odczucie takie bardzo bliskie, że ja jestem na wodzie.

A jest u nas to myślenie całościowe, czy to myślenie polega na tym, że „tu będą tereny zielone, tu będzie ścieżka rowerowa, tutaj mała architektura i to jakoś będzie wyglądać.”

Chciałabym mieć nadzieję, że tak jest. Myślę, że te plany, które mają się pojawić za pół roku, pokażą nam czym one tak naprawdę są, bo zapowiedzi są bardzo interesujące. Władze chcą mieć spójną wizję całościową i dopiero pod to podporządkowywać plany. Teraz chcielibyśmy zobaczyć co w nich jest. Z mojej perspektywy interesująca byłaby taka dywersyfikacja funkcji, nie tylko skupienie się na hotelach czy na separacji ścieżki rowerowej, co jest bardzo istotne, ale na całościowym zadecydowaniu jaki będzie charakter całych bulwarów, już w takim nawet trochę szerszym zakresie tego „salonu miejskiego”, czyli od tak naprawdę od poziomu Norbertanek, a skończywszy tak naprawdę na stopniu Dąbie, chociaż nawet już dalej, bo waterfronty bardzo aktywnie rozwijają się przepięknie dalej i wymagają całościowego spojrzenia.

Czy Kraków powinien uwzględniać różne poziomy Wisły i czy to można w jakiś sposób sfunkcjonalizować?

Musi je uwzględniać. Natomiast to czym my możemy odpowiedzieć na to, to są te realizacje, które podejmuje się już na całym świecie, czyli elastycznego reagowania na poziom wód. To, że woda się podnosi wcale nie świadczy o tym, że my musimy się z tej przestrzeni jako użytkownik wynieść. To zrobił Hamburg z pływającymi platformami. Tam przyjęto jako rzecz wiodącą, że nie jesteśmy już w stanie ochronić się przed wysoką wodą, musimy ją wpuścić. I cały projekt HafenCity Hamburg - już dość stary tak naprawdę - oparty jest na tym, że akceptujemy to, że zostaniemy zalani, ale w związku z tym organizujemy całą przestrzeń tego nadbrzeża w taki sposób, żeby to stało się naszym atutem, naszym potencjałem. My z tego robimy design tak naprawdę. Stąd tarasowy układ przestrzeni publicznych, układ funkcjonalny budynków. Rozwiązanie przestrzeni publicznej w zakresie waterfrontu to nie jest tylko nawierzchnia najbliższa wodzie, tylko także rozegranie całej struktury zabudowy. Tam zadecydowano o bardzo wysokim podniesieniu funkcji mieszkaniowych i tak naprawdę cały poziom komercyjny jest dopuszczony do zalania, co zresztą kilka razy nastąpiło. To jest ta nasza odpowiedź na pytanie, co zrobić ze zmiennymi poziomami wody - współdziałać z nimi.

To za pół roku poznamy jakąś wstępną koncepcję. Tymczasem na naszych oczach powstaje kładka na Ludwinów. Były różne dyskusje dotyczące tej kładki i jej wyglądu. Musiała zostać przeprojektowana. Były protesty, były także tłumaczenia, że to była dotacja celowa, więc trzeba było to zrobić. Co ona zmieni?

Kładka zmieni bardzo dużo. Z jednej strony otwiera nam połączenie poprzez rzekę, czyli zrobi prawdopodobnie to samo w zbliżonym zakresie, co zrobiła kładka Bernatka, która ożywiła właściwie ten taki już wygasający aktywnie Kazimierz. Spowodowała eksplozję aktywności, bo wpłynęła bardzo mocno i na same te bezpośrednie powiązania ale też otwarła obydwie części rzeki na większą aktywność. Natomiast jej drugim aspektem jest to, że zamyka pewną pętlę poruszania się wzdłuż rzeki, bo możemy ją szybciej i wygodniej przekroczyć w związku z tym nie mamy tej martwej końcówki, która jest zawsze domeną tej linearnej przestrzeni, która nie ma gdzieś spięcia. W niektórych projektach - to Kopenhaga zresztą robiła - zanim skończono tak naprawdę struktury wzdłuż waterfrontów najpierw zrealizowano kładkę i zamknięto pętlę, żeby mieszkańcy mogli krążyć już po tym tak de facto terenie budowy jeszcze, ale żeby już zaczęło się takie zawłaszczanie przez przestrzeń społeczną miasta tego terenu.

To w ogóle ciekawy eksperyment, bo pierwsza kładka powstała w linii ciągu komunikacyjnego tego naturalnego, na miejscu pierwszego mostu Podgórskiego, ta powstaje w zupełnie nowej przestrzeni. Nie było tam wcześniej połączenia.

Natomiast ono się wytworzy przypuszczalnie, bo jest to naturalny sposób przeprowadzenia ludzi, więc nawet jeżeli to nie jest tak czytelne jak tutaj w przypadku kładki Bernatka - ten efekt przypuszczam, że będzie podobny. Może nie aż tak silny, ale to przyszłość pokaże. Myślę też, że część mieszkańców troszeczkę obawia się wzmożonego ruchu. Każda ingerencja w urbanistykę ma swoje konsekwencje. Będziemy miała te konsekwencje pozytywne, bo na część struktur to wpłynie bardzo pozytywnie, ale też wprowadzi swoje oczywiście mankamenty.